Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:13, 15 Lis 2008 Temat postu: Opowiadanie #3 |
|
|
Kolejne opowiadanie... Zarzucam 1 część ;>
Londyn, godz. 23:00 listopadowego wieczoru. Długą, elegancką białą limuzyną jechał właśnie z występu E'Casanova. Właściwie nie było to jakieś specjalne wydarzenie: chłopak słynął z wręcz łudzącego podobieństwa do Michaela Jacksona. Na owym występie ucharakteryzowany był jak Król Popu w teledysku ,,Dirty Diana". Samochód stanął przy skrzyżowaniu. E'Cas. mierzwił czarne loki i brunatnymi oczami wpatrywał się w czerwone światło. Nagle przestraszył go huk. Otworzył przyciemniane okno i wychylił się do pasa, chwytając rękami dachu. Począł nerwowo się rozglądać. Zauważył dwa zderzone samochody, radiowóz, dwie karetki pogotowia i tłum ludzi. Nie zważając na nic wyszedł z limuzyny. Ochrona nie umiała go powstrzymać - z wdziękiem przechodził między ludźmi i po chwili znalazł się na miejscu wypadku. Z zapartym - z nerwów - tchem śledził całą sytuację. Pogotowie zabierało właśnie parę zwłok - prawdopodobnie byli to kierowcy samochodów. Poza samochodem, obok zerwanych tylnych drzwi leżała dziewczyna o brazowo-miedzianych włosach. Z prawej skroni strumieniem sączyła się krew. Oczy miała zamknięte. Nie potrafiła ich otworzyć, ale cały czas pytała krystalicznym głosem:
- Czy tata żyje?
Żaden lekarz nie miał odwagi powiedzieć młodej dziewczynie prawdy. Wyglądała na 14 lat, choć w rzeczywistości miała 16. Lekarze ratowali jej życie. Nastolatka nie wiedziała, co się dzieje. Nie widziała nic prócz ciemności pod powiekami i słyszała tylko niemrawe bełkoty. Zagłuszył ją wypadek, więc nieumiała nawet kontrolować swojej mowy. E'Casanova był bardzo przejęty, bo jego była - Brooke miała taki sam wypadek, a skończyła w kostnicy. Lekarze delikatnie unieśli ją na łóżko, podali Ketonal w kroplówce i wsiedli z nią do karetki, która na sygnale pojechała do szpitala. Policja zapisywała raporty, a mechanicy holowali samochody do serwisów. Powoli wszyscy się rozchodzili. Tancerz uklęknął przy kałuży krwi dziewczyny. Po jego policzkach spłynęły łzy. Jeden z ochroniarzy - Joe złapał go za ramię i szepnął:
- Możemy jutro odwiedzić tą dziewczynę w szpitalu. Nie martw się.
- Dzięki, Joe. - westchnął chłopak. - Dobra myśl.
C.D.N. ;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:29, 15 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Łał Boskie. No dawno nie widziałam tak dobrej fabuły. Centralnie lepsze 1000 razy od moich wszystkich opowiadan razem wziętych. Mówię szczerze. Gwarantuję szczzerośc Rozpływam się. Chociaż szkoda że to nie sam Michael tylko ktoś kto go przypomina...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:29, 15 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Część II
Przez całą drogę do hotelu ,,Garden View" E'Cas. nerwowo szarpał małe kosmyki włosów, spoglądając to na migające obrazy domów, to na ochroniarzy. Przejechali cały Londyn, by odnaleźć miejsce noclegu. Stanęli przed monumentalnym budynkiem. Chłopak wszedł szybkim krokiem do środka, w locie chwytając klucze. Wbiegł do pokoju #115. Gdy otworzył drzwi, od razu rzuciło mu się w oczy wielkie łoże. Padł na nie, jakby było ostatnią deską ratunku. Nie wiedział, co ma teraz robić, co myśleć. Pierwszy impuls prowadził go do wanny, choć brał prysznic po występie. Jednak zamknął się na klucz, biorąc ze sobą tylko komputer. Pisał ze swoim kuzynem, Charlie'm:
- Wiesz co? Dzisiaj był wypadek...
- Coś ci się stało?
- Nie... Ale jakaś dziewczyna straciła tam ojca.
- Pomyślałbyś raz o... Zaraz! Dziewczyna ta jechała drugim pasmem obok ciebie?
- Tak, prawdopodobnie z koncertu.
- O Boże!
- Co jest?
- To moja Abby!
- Kto??
- Abbigail Diana Benett. Byłeś na naszych zaręczynach.
- A tak... Zazdrościłem ci jej... Wiesz? Z makijażem wyglądała lepiej.
- Nie żartuj sobie!
- Nie żartuję! Przykro mi, ale moje dziewczyna miała tak samo.
- Doszła do siebie?
- Tak... Nie do siebie, tylko do Ojca.
- Co?
- Jakby tu delikatnie... Nie uratowali jej.
- Myślisz, że Abby też tak skończy?
- Obawiam się, że... Możliwe. Dobra, idę. Spróbuj zasnąć.
- Ty też.
Chłopak zamknął laptopa, owinął się ręcznikiem i wyszedł do sypialni. Było już późno, więc przebrał się w piżamę i zasnął. Nie wiedział nawet, że mógłby zasnąć z takimi nerwami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:34, 15 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Odchyłka totalna. Normalnie świetne opowiadanie... Ale nadal mam żale że to nie Michael! Ahhh to by było jeszcze lepsze. Ale i tak jest bomba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:01, 15 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Cóż... Niestety o miłości Michaela pisać nie zdolnam Poza tym zostawiłam tobie ;>
Ale mam nadzieję, że ci się podoba i może pokażę to polonistce xD I dziękuję za komentarze, rozwinięcie zapowiada się nieźle
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:53, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Nadal uważam, że Twoje opoiwadanie przewyższa moje wszystkie o trzy głowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:01, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Eee, nie takie znowu super... Twoje jest jeszcze lepsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:13, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
a gdzie następna częsc? Moja droga?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:19, 18 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Moja droga, masz
Następnego dnia pierwszym celem po przebudzeniu się E'Casanovy była ,,pielgrzymka" do kuchni. Nastawił wodę i poszedł do łazienki, ostatnimi czasy najpopularniejszego miejsca przemyślań artysty. Nie wiedział, czy to ze względu na sosnowy zapach powietrza, czy cudny widok na park z okna. Jednak mimo wszystko lubił to miejsce. Woda w magiczny sposób była wszędzie, a właśnie tam - przy obserwowaniu pierwszego zarostu odkrył swoje niezwykłe podobieństwo do Michaela Jacksona, jego odwiecznego idola (zresztą jak i całej rodziny). Stanął przy lustrze, kiedy za próg łazienki wkroczył Joe z dwoma filiżankami kawy.
- Pozwoliłem sobie wejść. - postawił je na półce i usiadł na wannie. - Nie przeszkadzam?
- Przeciwnie. - pogładził brodę chłopak. - Na jaki strój wg ciebie czas?
- Teraz? - przemirzył E'Casanovę wzrokiem. - Myślę, że... Blood On The Dancefloor... Tylko powiedz mi proszę jedno...
- O co chodzi? - chwycił filiżankę i zaprowadził ochroniarza do kuchni.
- Czy ona... - popatrzył chłodno na chłopaka. - Ma kogoś?!
- Nie unoś się, bo mi odlecisz. - szturchnął go żartobliwie w ramię. - Ma, ale dostała w skroń... Pewnie nie pamięta.
Joe spojrzał na E'Casanovę jak na coś złego.
- To dawna miłość, czy po prostu chcesz ją odbić? - zapytał ze złośliwą miną.
- Miłość mojego kuzyna... - westchnął. - Ale nie bój nic. Przecież wiesz, że spojrzę jej w oczy, a ona o nim zapomni.
- Serio? - niedowierzał Joe.
Gdy E'Casanova spojrzał mu uwodzicielsko w oczy, twarz ochroniarza rozpromieniała. Po chwili chłopak wybuchnął śmiechem.
- Mówiłem? - dokończył, próbując złapać dech.
- Teraz wiem, skąd u ciebie tyle wdzięku... - Joe upił łyka. - Powiedz mi jeszcze... Ile lat już tak zazdrościsz kuzynowi?
- Niecałe 2 lata. - skierował się do szafy, wyjmując czerwony garnitur. - Żałuję, że wtedy nie powiedziałem jej o wypadku z pieluchą.
- Byliście na dobre i złe? - dopytywał ochroniarz.
- Pół prawdy. - wyszedł do kuchni E'Cas., upijając z prawie pustej filiżanki. - Ja byłem tak dla niego, on dla mnie tylko na dobre.
Skierował się do łazienki, gdzie ,,wyczarował" charakteryzację z teledysku ,,Michael Jackson - Blood On The Dancefloor". Po chwili wrócił.
- Chodź, zaraz będzie tam wilk, o któym mówimy. - rzekł, chwytając czerwoną różę.
Wsiedli do tej samej limuzyny, którą tancerz wracał do hotelu. Ochroniarz rzucił coś kierowcy i zaraz ruszyli. Całą drogę przemilczyli. Jedynie E'Casanova co jakiś czas spoglądał na zegarek. W międzyczasie (to już chyba był jego nawyk) mierzwił włosy dokładnie zawiązane w kucyka. Kierowca nawet nie zaczynał rozmowy, nie obchodziła go przyczyna wyjazdu do szpitala. Jechał, bo mu za to płacili. Zatrzymali się tuż przed schodami.
- Zaczekajcie. - zamknął drzwi E'Cas.
Wszedł powoli do środka, po schodach na górę i przez korytarz. Zatrzymał pielęgniarkę.
- Gdzie leży dziewczyna po wczorajszym wypadku? - zapytał.
- O matko... - westchnęła pielęgniarka. - E'Casanova u nas? Jestem wielbicielką. Dostanę autograf?
- Powie mi pani, gdzie ona leży? - wyciagnął długopis. - Proszę o kartkę.
- Na sali nr. 9 - podała kartkę. - Szczęściara... Znajoma?
- Tak. - odparł z uśmiechem. - Skąd pani wie?
- Piękny uśmiech... - rzuciła nieprzytomnie. - Jakiś chłopak już o nią pytał. Twierdził, że jest jej chłopakiem.
- Dzięki. - zaśmiał się, łapiąc ją z nadgarstek. - Pani też jest niebrzydki.
Poszedł do sali 9. Na pierwszym łóżku z lewej od okna leżała Abby, a z nią siedział już Charlie. E'Cas. widząc kuzyna z niezbyt dobrym humorem, szybko schował różę za siebie. Wreszcie mógł zobaczyć oczy dziewczyny - piękne, piwno-szare odcienie gęsto zakrywane długimi rzęsami. Pełne, różowe usta płynnie poruszały się, mówiąc jednak dziwne rzeczy:
- Wyczuwam dobrą energię. Jednak ty nie bardzo ją masz... To on.
Wskazała E'Casa, który pospiesznie próbował schować kwiat. Gdyby Charlie poszedł, chłopak mógłby ją wyjąć i dać dzewczynie. Szybko położył ją do szafki jednej z pacjentek i podszedł do pary.
- Jak się czuje? - zwrócił się do kuzyna.
- Straciła pamięć kompletnie... - opuścił głowę. - Ona mnie nie pamięta.
- Jak kompletnie, to wiadomo. - złapał go za ramiona. - Pewnie nawet siebie nie pamięta.
- Siebie pamięta... - westchnął Charlie. - Ale mnie nie... Mówi, że nie związałaby się z kimś takim jak ja.
E'Casanova ciężko westchnął. Spojrzał na dziewczynę i znów wrócił do Charlie'ego.
- Przypomni sobie. - rzucił. - Ewentualnie stracisz dziewczynę... Mała strata, znajdziesz nową.
- Ale ja już o niej opowiedziałem rywalowi. - skwasił minę kuzyn. - Pomyśli, że zmyślałem.
- To... Co? - dziwił się chłopak. - O swojej miłości opowiadasz rywalowi? I masz dziewczyne tylko na pokaz? Traktowałeś ją jak rzecz i teraz myślę, że dobrze zrobiła, zapominając o tobie.
- Uważaj, bo jeśli ja cię potraktuję jak rzecz, to... - opuścił rękę widząc Abby widocznie trochę przejętą sytuacją. - Masz rację. Przepraszam.
- Jak zawsze. - zaśmiał się E'Cas.
Przez jakiś czas siedzieli tak w milczeniu. E'Casanova rozglądał się niepewnie po sali, Charlie spoglądał to na Abby, to na kuzyna, a dziewczyna leżała z kroplówką. Z plastikowej buteleczki o 5 sekund kapały krople płynnego Ketonalu. Ciszę tą co jakiś czas przerywały rozmowy pielęgniarek, lekarzy czy kaszel pacjentów. Abby - poza psychiczną - nie doznała żadnej urazy, więc mogła usiąść na łóżku. Jednak bała się. Pożerały ją obawy, że mogłaby zemdleć na łóżku i zranić kręgosłup (wiadomo, czym najczęściej kończy się złamanie kręgosłupa w części lędźwiowej). Po ramionach spływały kosmyki włosów. Wtem do sali weszła pielęgniarka.
- Jak się czuje pacjentka? - zapytała.
Wszyscy spojrzeli na przeglądająca papiery dyżurną.
- Kiedy wyjdzie? - wydusił Charlie.
- Sądząc po pomyślnych wynikach... - mówiła pielęgniarka. - Mogłaby wyjść i dziś po południu, ale...
- Ale co? - odpowiedzieli obaj.
- Będzie potrzebowała całodobowej opieki... - dokończyła.
- Jej mama chrzestna nie pracuje... - wzruszył ramionami Charlie. - Nie ma więc o czym mówić.
- Akurat jest pewna sprawa, o której powinieneś wiedzieć. - pociągnął kuzyna E'Cas. - Po wypadku twoja... Była, że tak to ujmę... Ona będzie przy denerwujących sytuacjach łatwo wpadać w depresję...
- A ty skąd o tym wiesz? - zapytał.
- Przed koncertem mam badania krwi i takie tam... - odparł chłopak. - Gadałem z lekarzami na różne tematy.
- Uuau. - uśmiechnęła się pielęgniarka, spisując karty i co jakiś czas patrząc na tanerza. - Mógłbyś zostać lekarzem...
- I ten wygląd miałbym zaprzepaścić? - wybuchnął śmiechem. - Nie żebym zabrzmiał jak Bóg jeden wie kto, ale wie pani... Wolę, by ta twarz rozpoznawana była na świecie, a nie w szpitalu.
- Z tym się zgodzę... - rzekła, ofiarując karty dziewczynie. - Proszę... Wracając do... Jakbyś pracował w szpitalu, nie nasłuchałabym się komplementów o tobie. No, Abby... Możesz iść do domu.
Masz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:28, 18 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Delicious! ahaha!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:56, 23 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Abby była w głębi duszy naprawdę poruszona, choć na twarzy nie było nawet znaku uśmiechu. Cała, blada twarz opierała się na atmosferze w szpitalu. Pielęgniarka - nic nie mówiąc - wyszła.
- O cholera! - krzyknął Charlie, waląc głową o zegarek na ręce. - Spóźnię się na trening piłki nożnej! Kev, zajmij się nią.
Wybiegł, zanim E'Cas. zdążył przytaknąć. Pomógł dziewczynie wstać i ,,przygotować się" do wyjścia. Przez najbliższy czas, do momentu wyjścia, nikt nic nie mówił. Ale gdy drzwi się otworzyły, Abby ujrzała piękny świat, którego nie znała od początków kariery. Drzewa, ptaki, spacerujących ludzi - to wszystko zauważyła dopiero teraz. jej blada twarz, pod wpływem Słońca wyglądającego zza chmur przybrała trochę rumieńców. A przed schodami czekała na nią czarna limuzyna. Kojarząc to z powrotem do szarej - lecz jakże kolorowej - pracy, stanęła.
- Co się stało? - zapytał E'Casanova.
- Ja nie wsiądę. - odparła Abby. - Nie chcę od razu wracać na scenę. Chcę odpocznąć.
- Ale to mój samochód. - uspokoił ją. - Ty wrócisz do pracy po 2 i pół tygodnia. Narazie masz a mało siły i jesteś narażona na omdlenia.
Wyciągnął do niej rękę. Dziewczyna zawahała się, choć ufała mu... Jeśli tyle rozmawiał z lekarzami, nie może się mylić w tak błachej sprawie. Chwyciła tą rękę i powoli podeszła do limuzyny. Chłopak włożył walizkę do bagażnika i pomógł jej usiąść, po czym sam wsiadł po drugiej stronie. Jechali w milczeniu 15 minut, gdy odezwał się kierowca:
- Dokąd jechać?
- Właśnie, dokąd... ? - zwrócił się do dziewczyny E'Cas.
- Nie pamiętam dokładnie... - złapala się za ranę na skroni. - Jak jest Big Ben i sieć budynków tworzy dziedziniec z bramą... W tamtą bramę wjedź.
Kierowca skinął głową i skręcił w stronę centrum. Abby z zachwytem patrzyła przez ciemną szybę. Jak wiele opuściła! Całe prywatne życie zawaliło się pod pasmem występów, prób, szkoleń i nagrań. Nie mogła się nadziwić, że mimo rekonwalescencji nie będzie mogła z tego życia korzystać... Wkońcu jej kariera spoczywa na imieniu i nazwisku: Abbigail Diana Bennet. Było jej tak przykro, że jako dziecko chciała być sławna jako ona. Nie mogła płakać, bo twarz ,,pokrył" kamień, a jedynie mówić. Jej emocje nie ukazywały się na twarzy, lecz tylko w mowie. Po połowie godziny tej szamotaniny myśli zatrzymali się na wielkim dziedzińcu. Przed jednym z bloków czekała już całkiem młoda, ciemna kobieta.
- E'Casanova? - przymrużyła oczy, widząc chłopaka wysiadającego z samochodu. - Co ktoś taki jak on może chcieć od kogokolwiek z centrum? Ma występ?
- Nie, ale chce przekazać podopieczną. - podał jej walizkę, zamykając bagażnik.
- Podopieczną? - zatkała usta, rzucając bagaż. - Abby?
Z samochodu wysiadła dziewczyna. O własnych siłach podeszła do matki chrzestnej i przytuliła ją. Na twarzy jednak nic się nie zmieniło.
- Dziękuję ci, odwiedź nas kiedyś. - pomachała kobieta.
- Pewnie tak zrobię, narazie. - usmiechnął się E'Cas. i wsiadł do limuzyny. Zanim odjechali, chłopak obserwował, jak tocząca łzy opiekunka prowadzi Abby do domu. Zaraz potem samochód ruszył. Chłopak westchnął lekko i biegał wzrokiem po bokach, z góry na dół, a czasami zataczał koła. Jego myśli próbowały wydostać się na zewnątrz, lecz trzymał on usta zamknięte, niczym na klucz wyrzucony na ocean. Słowa te kołatały się jak więźniowie w celach. Prześladowało go uczucie, że Abby potrzebuje wsparcia... Że tamta kobieta nie daje tej potrzebnej do przetrwania siły. Czuł, że musiał zawrócić, ale się bał. Nie umiał nic powiedzieć, jakby szukał tego klucza, ale nie mógł znaleźć. Takim nastrojem wszedł do mieszkania. Co dziwne - czuł do niej sentyment, jakby była kimś innym... Kimś wyjątkowym. Bez żadnego celu rzucił się na łóżko. Wtedy do pokoju wszedł Joe.
- Ładna, prawda? - zapytał z uśmiechem, siadając obok rozłożonego ,,trupa".
- Co? - podniósł się, odgarniając czuprynę, która wcześniej tworzyła zgrabnie związany kucyk. - Znaczy, że o co ci chodzi?
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Chyba ogólnie. Podoba ci się?
- Raczej... - zawahał się E'Cas. - No tak... Nie lubię oceniać dziewczyn po wyglądzie, sam wiesz... Ale no tak... Śliczna... Wiem, że jej twarz... Mało pokazuje, ale czuję, że chciałaby te emocje uwolnić.
- Jak? - spytał Joe.
- Co daje największą satysfakcję na świecie każdej dziewczynie? - wskazał na niego palcem.
- A jeśli uzna to za nietakt? - zaniepokoił się ochroniarz.
- Nie to, to drugie. - westchnął E'Cas.
- Znaczy się... Występ? - strzelił Joe.
- Blisko. - lekko musnął go po twarzy pluszakiem. - Przed występem nauczę ją śpiewać... Przy okazji sprawdzę jej skalę.
- Jest sławna. - dziwił się Joe. - Po co ktoś miałby uczyć ją śpiewać?
- Żeby... - zaczął się zastanawiać. - Nie wiem. Ale każdemu artyście przydaje się rozgrzewka.
Kolejny ciąg
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Billie Jean dnia Pon 23:29, 15 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:06, 24 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Widzę, ze czerpiesz tehistorie z róznych sytuacji..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:06, 24 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Oj tak... Życie mnie inspiruje. Chcę, żeby to było coś... Coś wielkiego, co będę mogła - być może - pokazać światu. Nie wiem, skąd u mnie chęć do pokazywania tych sytuacji...
Jak looknę na wszystkie wiadomości, to napiszę kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:50, 24 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
E'Casanova nie miał nic innego do powiedzenia. Zaczął się tylko nad czymś chorobliwie zastanawiać.
- Jedno mnie martwi... - spojrzał na ochroniarza. - Nie będę w stanie tego zrealizować... Jutro lecę przecież do Las Vegas... Miałem być tu... Nie wiem, co teraz robić.
- Podpowiem ci. - złapał tancerza za ramię. - Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Do Londynu praktycznie przylatujesz na tydzień, najwyżej dwa razy w roku. Ona jest tu na stałe... Możesz ją polubić, możesz się zaprzyjaźnić... Ale jeśli chcesz dla niej - i dla ciebie - dobrze... Nie wiąż się z nią... Ona nie mogłaby znieść rozstań, a ty przeżywałbyś to samo, co z Lisą... Nie żebym chciał, żebyś nie miał miłości, ale... Żeby to tylko nie zabrzmiało jak nietakt... Jeśli już byś się z kimś wiązał, niech to będzie dziewczyna w pełni sprawna... Która mogłaby jeździć z tobą, bez konieczności rozstania.
- Wiem, że masz dobre intencje... - szepnął E'Cas. - Dzięki.
- Nie ma za co. - odparł Joe. - Spakuj się, jutro czeka cię długi dzień.
Wyszedł, po cichu zamykając drzwi. E'Casanova otworzył szafę i wyjął z dolnej części 2 walizki: 1 na stroje do występów i 1 na inne, potrzebne rzeczy.
Dziś będzie tylko tyle, bo będę teraz oglądać Terminatora III
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Billie Jean dnia Pon 23:39, 15 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:38, 25 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Powoli począł pakować rzeczy. Co jakiś czas spoglądał na słońce, które chowało się już za horyzontem. Przypominał sobie te chwile, którymi - w takich samych okolicznościach - myślał o swojej byłej, która szła teraz w swoją ostatnią drogę. Nie na miejscu były mu takie sytuacje. Myślał o tym, co było, co jest, co będzie... Ale życie płynie dalej, nie może się tak rozczulać! Dokończył pakowanie, zamknął walizki i usiadł za stołem. Zaczął myśleć o wszystkim i słyszał szum w głowie... Jakby wszyscy z ekipy naraz mówili mu o wszystkim, a on miał odpowiedzieć.
Znowu tak malo, bo czasu brak
Buśka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:29, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
ciekawie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:38, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Dobra, mogę teraz ;>
Poczuł taką złość, że chwyciłby zaraz coś i chętnie cisnął w podłogę, ale się powstrzymał. Nie umiał się tak wkurzyć zwłąszcza, że przyczyną miałyby być jakieś szepty w głowie. Ale emocje targały nim bardziej, niż Jackiem Sparrow'em, kiedy szukał serca Davy'ego Jones'a. E'Casanova udał się do sypialni i - nawet nie wiedział, kiedy - zasnął. Właściwie od dawna bardzo go dziwiło, czemu zapada w sen tak szybko, a nawet o tym nie wie. Spał może 2-3 godziny, robiąc co pięć minut przerwę... Tak mu upłynęła noc. Cały czas myślał o tym, co powie Abby i jej matce chrzestnej. Podczas ostatniej przerwy już nie zasnął.
Była już 9 rano. E'Casanova począł głowić się - czemu jest w ubraniu? W końcu zdał sobie sprawę, że przed snem nie zdążył się przebrać. Ale w takim stanie nie mógł się pokazać ludziom! Chwycił strój z klipu ,,Bad" i przeszedł się do łazienki. Tam ucharakteryzował się i ubrał tak, jak wyglądał Michael wtedy. Chwyił w biegu walizki, klucze i wyszedł. Zamknął drzwi na klucz i w pośpiechu rzucil klucze na blat recepcji, które ześlizgnęły się po nim tak zgrabnie i płynnie, że spadły na ziemię. Nic nie mówił - wyszedł. Otworzył bagażnik i wtedy stanął. Powoli spakował bagaż do bagażnika i wsiadł do limuzyny. Joe już tam był, siedząc na przeciw niego.
- Mówiłem już, żeby jechał na plac. - rzekł.
- Dzięki. - odparł E'Cas. - Możemy jechać.
Samochód ruszył. Tancerz przypatrywał się przemijającym obrazom, a w końcu znaleźli się na miejscu. E'Casanova uchylił się ku nim i powiedział:
- Zaraz wrócę, poczekajcie tu.
Po czym cicho zamknął drzwi i wszedł do bloku, który wczoraj zdążył zapamiętać. Zapukał 2 razy do drzwi i wszedł do środka.
Ok na ten czas koniec. Musze jeszcze przepisac piosenki... Bywajcie! :>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:28, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Przeszedł się całym korytarzem i zatrzymał się przy schodach. Akurat schodziła tędy jakaś nastolatka o czarnych włosach i niebieskich oczach.
- Przepraszam. - zatrzymał dziewczynę. - Znasz Abigail Dianę Bennet?
- E'Casanova! - pisnęła. - To... Zaszczyt. Czemu chcesz jej szukać? Jest po wypadku i... Nie zasługuje na ciebie.
Zbliżyła się do niego, jakby miała zaraz się rzucić. Chłopak, przyparty do ściany przykucnął i uciekł bokiem.
- Nie mam czasu teraz. - rzucił. - Powiesz mi?
- Nawrócisz się, kochany... - rzekła. - Więc idziesz schodami na 1 piętro i jest mieszkanie 29. Tam ona mieszka ze swoim Eddy'm. Buśka.
Poszła tak podekscytowana, że o mało nie walnęła głową w futrynę. Chłopak myślał, że padnie, jak jeszcze ktoś go tak potraktuje. Skierował się tak, jak opowiedziała nieznajoma i od razu zauważył te drzwi. Znów zapukał 2 razy.
- O, E'Casanova. - otworzyła drzwi kobieta. - Wejdź do salonu, Abby właśnie bawi się z Eddy'm.
Tancerza opanowały teraz myśli: ,,Kto to jest ten Eddy?". Skręcił w prawo i zauważył dziewczynę przy wielkim terrarium. Miała na ramieniu legwana zielonego. Chłopak odetchnął z ulgą, schował ręce do kieszeni, oparł się ramieniem o futrynę i zahaczył nogą o nogę, mówiąc:
- A więc to jest ten Eddy.
- E'Casanova! - krzyknęła radośnie dziewczyna, rzucając mu się na szyję.
Legwan o mało nie spadł, ale jego długie pazury pozwoliły mu się przyczepić do odkrytych ramion Abby, czego ona - o dziwo - nie poczuła.
- Jesteś jednak. - westchnęła lekko.
- Nie na długo... - odparł chłopak. - Lecę do rodziny, do Las Vegas. Mam tam występ, będę za rok.
- Dopiero? - w oczach Abby pojawiły się łzy.
- Przykro mi. - spuścił głowę.
- Wiem, czuję to. - uśmiechnęła się, biorąc na dłoń jaszczura. - Będę tęsknić.
- Ja też, Abby. - objął ją.
Trwali tak kilka chwil. E'Cas. nie chciał się rozkleić, więc poszedł, mówiąc tylko:
- To do zobaczenia za rok...
I wyszedł, nim dziewczyna coś powiedziała. Czuła to dziwne zrospaczenie, które niemal eksplodowało w jej sercu. Łzy spływały jej po policzkach, a ona nie umiała tego kontrolować. Po prostu płakała. Odłożyła Eddy'ego do terrarium i usiadła na sofie na przeciw jaszczurce. Myślała, że zaraz wybuchnie płaczem. Wzięła gitarę i zaczęła myśleć, czy ona rzeczywiście umie śpiewać. Zagrała dziwnie znajomą jej melodię i zaśpiewała:
- They tell you a good girl is quiet
That you should never ask why
Cause it only makes it harder to fit in
You should be happy, excited
Even if you're just invited
Cause the winners need someone to clap for them
It's so hard just waiting
In a line that never moves
It's time you started making
Your own rules
You gotta scream until there's nothing left
With your last breath
So here I am
Here I am
Make em listen
Cause there is no way you'll be ignored
Not anymore
So here I am
Here I am
Here I am
Here I am
You only get one life to work it
So who cares if it's not perfect
I say it's close enough to perfect for me
Why should you hide from the thunder
And the lightening that your under
Cause there ain't nobody else you want to be
If how your living isn't working
There's one thing that will help
You gotta finally just stop searching
To find yourself
You gotta scream until there's nothing left
With your last breath
So here I am
Here I am
Make em listen
Cause there is no way you'll be ignored
Not anymore
So here I am
Here I am
Here I am
The world better make some room
Yea move over, over
Cause your coming through
Cause your coming through
You gotta scream until there's nothing left
With your last breath
Here I am
Here I am
Make em listen
Cause there is no way you'll be ignored
Not anymore
So here I am
Here I am
Here I am
Here I am
Here I am
Podeszła do niej matka chrzestna. Usiadła obok i zachwyciła się:
- Pięknie śpiewasz. Skąd masz taki talent?
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Ponoć śpiewam od 7 roku życia.
Wtedy przed oczami ukazały jej się wszystkie występy: w Japonii, Polsce, USA, Rosji, Francji, a także rodzinne występy i koncerty charytatywne.
- No tak! - krzyknęła. - Billie Jean! Ta dziewczyna na plakacie z dyżurki to ja!
- Zaraz, jaki plakat? - wstała. - Mam jeden z Billie Jean... Po prostu niesamowita, jak potrafi rozpłakać się na koncercie. Czy to ten?
Wyciągnęła wielki, jasno-zielony plakat z piękną dziewczyną podobną do Abby.
- Tak! Pamiętam! - krzyknęła z uśmiechem. - ,,2Bad" 2 lata temu! Tutaj! Na hali O2!
- Zaraz... To ty tak pięknie zaśpiewałaś ,,You Are Not Alone"? - potrząsnęła głową dla opamiętania.
- Tak! Wtedy! - emocje Abby nie ustawały. - Niesamowite...
W końcu się uspokoiła. Znów zaczęła grać na giatrze i śpiewać ,,You Are Not Alone":
- Another day has gone
I'm still all alone
How could this be
You're not here with me
You never said goodbye
Someone tell me why
Did you have to go
And leave my world so cold
Everyday I sit and ask myself
How did love slip away
Something whispers in my ear and says
That you are not alone
For I am here with you
Though you're far away
I am here to stay
But you are not alone
For I am here with you
Though we're far apart
You're always in my heart
But you are not alone
'Lone, 'lone
Why, 'lone
Just the other night
I thought I heard you cry
Asking me to come
And hold you in my arms
I can hear your prayers
Your burdens I will bear
But first I need your hand
Then forever can begin
Everyday I sit and ask myself
How did love slip away
Something whispers in my ear and says
That you are not alone
For I am here with you
Though you're far away
I am here to stay
For you are not alone
For I am here with you
Though we're far apart
You're always in my heart
For you are not alone
Whisper three words and I'll come runnin'
And girl you know that I'll be there
I'll be there
You are not alone
For I am here with you
Though you're far away
I am here to stay
For you are not alone
For I am here with you
Though we're far apart
You're always in my heart
For you are not alone
For I am here with you
Though you're far away
I am here to stay
For you are not alone
For I am here with you
Though we're far apart
You're always in my heart
For you are not alone...
Wzięła głęboki wdech. Spojrzała w okno i delikatnie odłożyła gitarę. Zaczęła płakać, a tymczasem w limuzynie refleksyjnie myślał E'Cas. Jak to w takich chwilach - spadł deszcz.
Prosz
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Billie Jean dnia Sob 20:12, 29 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:48, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Chłopak ze smutkiem patrzył na wszystko, czego nie zobaczy cały rok. Trudno było mu się żegnać z tym pejzażem, by znów ujrzeć balujące non stop miasteczko Las Vegas, w którym to spędził większość dzieciństwa. Abby tymczasem wyszła na balkon. Bezwładnie uchyliła do tyłu głowę. Na jej - bladą wówczas - twarz padały krople deszczu. Zaczęła śpiewać bardzo wysoko:
- You gotta scream until there's nothing left
With your last breath
Here I am
Here I am
Make em listen
Cause there is no way you'll be ignored
Not anymore
So here I am
Here I am
Here I am
Here I am
Here I am
Powtarzała tą zwrotkę prawie 11 razy! Za każdym razem zbierała się coraz większa grupa ludzi. Podziwiali talent dziewczyny. Kiedy skończyła ostatni wers, usłyszała gromkie oklaski. Nagle ktoś ją rozpoznał! Dlaczego? Bo przy każdym występie, na samym początku śpiewają refren piosenki ,,Billie Jean". To też uczynił pewien młody chłopak. Za jego śladem poszła cała reszta. Abby spojrzała w dół i wzruszyła się. Wszyscy zaczęli coś robić w pośpiechu. Dziewczyna postanowiła sprawdzić, o co chodzi. Przecież oni chodzą gdzieś, znikają, potem pojawiają się znowu na miejscu, coś w tym musi być! Szybko zbiegła na dółi stanęła na progu drzwi do bloku. Każdy fan miał jakiś podarunek taki, jak: świeca, kwiaty, figurki, a nawet płyty z ich własnymi nagraniami jej piosenek. Wtedy zaczęli śpiewać:
- He got kicked in the back
He say that he needed that
He hot willed in the face
Keep daring to motivate
He say one day you will see
His place in world history
He dares to be recognized
The fires deep in his eyes
How many victims must there be
Slaughtered in vain across the land
And how many struggles must there be
Before we choose to live the prophets plan
Everybody sing...
Every day create your history
Every path you take you're leaving your legacy
Every soldier dies in his glory
Every legend tells of conquest and liberty
Don't let no one get you down
Keep movin' on higher ground
Keep flying until
You are the king of the hill
No force of nature can break
Your will to self motivate
She say this face that you see
Is destined for history
How many people have to cry
The song of pain and grief across the land
And how many children have to die
Before we stand to lend a healing hand
Everybody sing...
Every day create your history
Every path you take you're leaving your legacy
Every soldier dies in his glory
Every legend tells of conquest and liberty
Every day create your history
Every page you turn you're writing your legacy
Every hero dreams of chivalry
Every child should sing together in harmony
All nations sing
Let's harmonize all around the world
How many victims must there be
Slaughtered in vain across the land
And how many children must we see
Before we learn to live as brothers
And be one family oh...
Every day create your history
Every path you take you're leaving your legacy
Every soldier dies in his glory
Every legend tells of conquest and liberty
Every day create your history
Every page you turn you're writing your legacy
Every hero dreams of chivalry
Every child should sing together in harmony
A soldier dies
A mother cries
The promised child shines in a baby's eyes
All nations sing
Let's harmonize all around the world
Abby rozpromieniała. Jeszcze nikt nie sprawił jej takiego prezentu, zwłaszcza bez okazji. Nic nie mogła powiedzieć - z wrażenia nie wydusiła z siebie słowa. Pokazała im znak pokoju i pobiegła do mieszkania. Znów pojawiła się na balkonie. Zaczęła myśleć o tym, jak tata przekonywał ją, że jest z niej dumny, jak ją pocieszał, gdy myślała o mamie. Zaczęła płakać. Gorzkie łzy mieszały się z rześkimi kroplami spadającymi z nieba. Z każdą wylaną minutą czuła większą ulgę. Po 5 minutach skończyła płakać. Tymczasem limuzyna dojechała na lotnisko. E'Casanova nie czuł pozytywnych emocji, jedynie pustkę, której nie wypełniały nawet histeryzujące fanki odstraszane przez ochronę.
C.D.N
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:59, 29 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Uuuau, ale tu pustka ostatnio xd
Cd więc
Nie mógł pogodzić się z myślą, że ją opuszcza na tak długo... Tą dziewczynę, która mu się tak podoba! Która - jako jedyna - wywarła na nim takie wrażenie! Prawda, w teledyskach, na koncertach i wszędzie, gdzie jest pokazywany jako taki boski i sławny, otaczany jest przez wiele - choć tylko z wyglądu - piękniejszych kobiet. Ale Abby miała w sobie coś, co go przyciągało z niesamowitą siłą. Czy to ta empatia? Na pytanie: Co go pociągało w tej skromnej, szarej myszce? nie mógł sobie odpowiedzieć. Ale wiedział jedno - musi wyznać jej, co czuje! A jeśli ona też to czuje, to Abby z matką chrzestną będą mogły jeździć z nim w trasę lub zostawać w domu, z rodziną. Ale jednak jest druga opcja - ona może wiedzieć, co on czuje, ale może tego nie odwzajemniać! To jak znaleźć się między niebem, a piekłem - nie odwzajemni tego, więc E'Cas. będzie tak samotnie chodził do końca, odwzajemni - będą razem szczęśliwi. Przez czas myślenia przeszedł przez odprawę i nieprzytomnie słuchał, co mówi ochrona. Wszystko poszło niesamowicie sprawnie. Usiadł na siedzeniu w samolocie.
Dobra, cdn, bo jutro - mimo wszystko - ciezki dzien
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:55, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Pięknie. Zastanawiam sie kiedy ja wrócę do swojego opowiadania...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:13, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Odpowiem za ciebie - jak najszybciej xd
A ja CD piszę
Kiedy wszyscy znaleźli się w środku, stewardessa stanęła między ,,pokojem" artysty i kabiną pilota, mówiąc:
- Witam was po długiej przerwie. Mam nadzieję, że pogościmy was jeszcze parę razy. Zapnijcie pasy, będziemy startować.
Gdy poszła, tak też uczynili. Po chwili wszyscy poczuli zmianę ciśnienia - zatkały im się uszy. Po kilku minutach jednak wszystko wróciło do normy, a samolot buszował w chmurach, jakby szukając kierunku do Las Vegas. Stewardessa wróciła i zwróciła się ku pasażerom z uśmiechem.
- Możecie już odpiąć pasy. - oznajmiła. - Za chwilę podam wam karty dań.
Przeszła przez korytarz i zniknęła za drzwiami. E'Casanova rozejrzał się.
- Jak na prywatny samolot, niewiele rzeczy jest mi tu znajome... - stwierdził.
- Wiesz, twoje prywatne samoloty są podobne, ale nie identyczne. - odrzekł Joe. - Pewnie do Londynu leciałeś drugim.
- Pewnie... - westchnął chłopak.
Kobieta wróciła z kilkoma kartami. Rozdała je pasażerom i stanęła przy radiu.
- Za moment wrócę, a tymczasem posłuchajcie radia. - włączyła niedużym klawiszem.
Znów wyszła, zamykając drzwi. Tymczasem w radiu słychać było głos:
- Hej, hej, poddani! Mówi wasz ulubiony speaker, Thomas. Czemu mówię poddani? Bo opowiemy teraz o Królewskiej Rodzinie Muzycznej! Tak, oto przedstawiamy wam sprawy: sam Król Popu, Michael Jackson ma pojawić się na występie E'Casanovy w Las Vegas, który to wraca do rodzinnych stron, by opowiedzieć, co ominęło zapominalskich w przeogromnej hali O2 w Londynie! Wiadomo, niektórzy nie mieli tego szczęścia, by oglądać nawet transmisję... Więc oto nasz młody artysta pokaże Michaelowi i fanom wideo z kulis i całego występu. Od razu uchylam rąbek tajemnicy: była tam wshodząca gwiazda sceny artystycznej, Billie Jean. Z tego, co słyszałem, po powrocie do domu miała wypadek, więc życzę szybkiego powrotu do zdrowia... Więcej niestety nie wiem. Drugi skeaper... A raczej speakerka naszego radia, Michelle jest właśnie w Las Vegas, skąd opowie nam o przygotowaniach. Oddaję głos naszej sprawozdawczyni.
Wtedy rozległ się kobiecy głos:
- Dzięki, Thom. Cóż, stoję za kurtyną i patrzę, jak niebezpiecznym tępem uwija się sztab stylistów, fryzjerów, projektantów, choreografów i innych ludzi. Przygotowują właśnie kulisy na przyjazd E'Casanovy. Gdy wyjdę jednak na scenę, widzę pustkę. Narazie praktycznie ludzie skupiają się na przygotowaniach, a później na drugiej części. Wszystko idzie njak po maśle... Zarezerwowane siedzenia, a przy scenie, oddzielone korytarzem dwa rzędy miejsc specjalnych, czyli tzw. VIPów. I co ja widzę?! Król Popu właśnie obserwuje postępy. Fanów pewnie odstraszają ochroniarze. Za niecałe 2 godziny tutaj, właśnie na tej scenie, na tym miejscu, gdzie teraz jestem, stanie E'Casanova i zatańczy do fenomenalnych piosenek Króla: Thriller, Billie Jean, Bad, Beat It i HIStory. Więc czujmy w tym prawdziwego ducha imprezy. Na ten dzień wprawdzie przepowiadają deszcz, ale właśnie robotnicy pracują nad szklanym dachem. Na koniec powiem jeszcze do wszystkich zarezerwowanych i rezerwujących: będzie to trwało co najmniej do nocy, więc lepiej kupcie napoje energetyczne. Hehehe, pozdrawiam i czekamy.
- Ja też pozdrawiam wszystkich i... - zaczął Thomas. - ... Zachęcam do posłuchania teraz wielu innych hitów na rozgrzewkę.
Natychmiast przełączył na listę piosenek Michaela, najpierw ,,Blood On The Dance Floor". E'Casanova uważnie słuchał utworu. Zdziwiło go, że speaker wspomniał o jakiejś dziewczynie po wypadku. W tej chwili wszystko sobie skleił w jedność.
- Wiem! - krzyknął, aż podskoczyli ochroniarze. - Hala O2, dziewczyna, wypadek, śpiew... Abby jest Billie Jean!
- Jeśli artyści tak nieźle myślą, to ja też chcę być artystą, ale... - wyszedł nagle z kabiny pilota niski chłopiec podobny do E'Casanovy. - ... Co to za jedna ta Abby?
Złośliwie uśmiechnął się do chłopaka i usiadł obok niego.
- A co cię to obchodzi? - zapytał.
- A kto to? - rzucił Joe.
- Znasz go... - wzruszył ramionami i spojrzał w okno. - Mój brat, jeśli tak to coś można nazwać, Dave.
- Zaraz... To ty mi przesłałeś groźbę: ,,Forsa albo życie"? - wskazał palcem na niego. - I ja dałem ci całe 5 stów tylko po to, żeby ,,przeżyć"?!
- Yyy... - zająkał się Dave. - No dobra, masz.
Wyłożył mu na rękę 500$. Nie mógł znieść tego chłodnego spojrzenia.
- A ty właściwie co robisz, jeśli można... - ciekawsko wydusił E'Cas.
- Cóż... - westchnął chłopiec, chowając portfel do kieszeni. - Myślałem, że po wizycie przylecisz z jakąś... Nie wiem, dziewczyną?
- Mogę ci coś wyznać? - zapytał.
- Pewnie! - krzyknął Dave.
- Spadaj. - rzucił, spoglądając na gazetę.
CD nastąpi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:04, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
- No co? - wzniósł ramiona do góry młodszy Evans. - Wiesz, w tak poważnym wieku, czyli całe... 19 lat?
- 20. - odłożył gazetę, krzyżując ręce. - Nie próbuj być miły, bo i tak ci nie wychodzi, ale... Byłeś blisko, kontynuuj.
- A więc... - westchnął. - W tak poważnym wieku, czyli całe 20 lat... Po kimś dorosłym spodziewamy się, że założy rodzinę i będzie mieć dzieci... Ale skoro Casanova dalej chce szaleć... To co robimy? Mamy już 1,5 godziny.
- A może tak ja gdzieś zadzwonię, a ty sobie pójdziesz i więcej nie pojawisz się w moim życiu? - zaproponował szyderczo.
- Ty to wiesz, jak dogryźć młodszemu, pilnemu, słuchającemu... - zaczął.
- Idź już. - popchnął go lekko w kierunku drzwi.
- Ok, ok. - wyszedł Dave.
E'Cas. wyciągnął komórkę i gwałtownym ruchem otworzył klapkę. Na klawiaturze wystukał zgrabnymi ruchami palca numer do mamy i po chwili nawiązał łączność:
- Elisabeth Evans, słucham?
- Cześć, mamo.
- Kev? Co u ciebie?
- A ma być coś niezwykłego poza tym, że twoje drugie dziecko wkradło się na wycieczkę?
- Dave?
- A masz trzecie? O nim nie mówiłaś, a lat ci nie ubywa...
- Bardzo śmieszne. Słuchaj, synek. Masz propozycję wykonania teledysku do ,,In The Closet". Michael może podłożyć ci głos, jeśli będziesz chciał, ale dokumenty o prawach autorskich masz u mnie. Tylko musisz znaleźć wokalistkę, bo Naomie ma jeszcze trochę pracy na wybiegu, więc... Pomóc ci, czy poradzisz sobie?
- Hmmm... Poszukaj informacji o niejakiej Billie Jean.
- Się robi. Ale... Skąd ją znasz?
- To... Żartujesz? Jestem artystą i swoje wiem.
- Aha, a ja jestem matką artysty i swoje też wiem. To jakaś dziewczyna, co?
- Mam mówić przez telefon o swoich uczuciach? Nawet nie znam jej ze scenicznego punktu widzenia.
- To znasz ją prywatnie?
- Tak jakby... Tzn. No ona tak na prawdę nazywa się Abigail Diana Bennet, ale... Występuje w tych dwóch pseudonimach, ale co ja mówię? To ty masz mi znaleźć informacje.
- Prosz, błyskawiczne: Prawda, występuje pod dwoma: Abigail Diana i Billie Jean. Uwielbia mieć pseudo złożone z dwóch imion. Gdy jest pod tym drugim, zawsze zakrywa swoją twarz tak, żeby było widac część od oczu w górę. Bardziej się nie maskuje, ale pod postacią Billie Jean zawsze czuło się tą tajemniczość... Sama przyznam, że wiedziałam, że kiedyś cię pociągnie...
- Mamo.
- Przepraszam, synek. Ale na prawdę nic w tym złego, że raz nasz pan wszystkich panienek się nie oprze temu urokowi...
- Mamo.
- Dobra, kończę. Co tam jeszcze... Fani znaleźli ją na placu Londyńskim. Ponoć była tak wzruszona, że wypłakała się potem. Jest po wypadku... Synek, ty w szpitalu byłeś?!
- Na odwiedzinach. Wiesz, jak się złożyło?
- Nie, ale myślę, że zaraz mi opowiesz...
- Jest byłą Charlie'ego.
- Charlie'ego Sheen'a? Cudownie gra... Zwłaszcza w ,,Trzech muszkieterach" z '93...
- Mamo.
- Sorki, rozmarzyłam się.
- Nie tego Charlie'ego. Możesz do niego zadzwonić, ale ja mówię o naszym kuzynie... Ale po wypadku ona nic nie pamięta nawet tego, że z nim chodziła, więc zerwała, a w dodatku posiada empatię, za pomocą której zawsze poznaje uczucia otoczenia.
- Synek, ale masz płuca! Takie zdania klepać...
- Mamo.
- Przepraszam. Jak dotąd nie przeszkadzało ci jak mówiłam na ciebie ,,synek".
- Nie przeszkadza, ale... Nie ważne. Daj mi telefon do Michaela.
- A ty nie masz? Poza tym będzie na występie.
- Będę na nim co najmniej za 1,5 godziny. A numer... Wstyd przyznać... Skasowałem.
- Jak?!
- Pamiętasz, jak rozstałem się z Brooke? Z nerwów skasowałem wszystkie numery i pół roku szukałem numerów Britney Spears, Janet Jackson i właśnie Michaela. Michaela podano mi 2 a okazało się, że ten 1 należy do Miley Cyrus. Przez La Toyę teraz Miley wydzwania do mnie w nocy z zapytaniem, czy po tajemnie przed jej chłopakiem kiedyś się spotkamy. Dasz ten numer?
- Zaraz... To Miley kiedyś powiedziała, że dla ciebie rzuci swojego obecnego?
- O Boże. Powiesz jej kiedyś coś, czego ja w życiu dziewczynie nie powiem?
- Żeby zapomniała? Pewnie. Po kim masz tą wrażliwość? Kiedy wyjeżdżasz, jestem spokojna, a tata nawet się cieszy...
- Nie wiem. Dasz w końcu ten cholerny numer?
- Co się tak spinasz?
- Racja, przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte, synek. Notuj: 6-6-7-2-8-7-7-5-3.
- 6-6-7-2-8-7-7-5-3?
- Tak.
- Dzięki, zaraz do niego zadzwonię.
- Synek... Kocham cię.
- Bo się zaraz rozkleję. Ja ciebie też, pa.
- Pa, Kev.
Odłączył się. Wybrał numer do Michaela, zapisał i zadzwonił. Po chwili - ku jego zdziwieniu - znów szybko nawiązał łączność:
- Halo?
- Witaj, Michael. Tu E'Casanova.
- E'Casanova, spodziewałem się. Co w Londynie?
- Przyjedź, a zobaczysz.
- Wiesz, zę pracuję nad płytami. 3 na raz. Jakim cudem mam się wyrwać?
- Nie wiem. Ale fani cię potrzebują.
- Powiedz, że ich kocham, ale muszę dokończyć te płyty.
- Mówiłem, ale fani... Znasz ich.
- Miałem okazję spotkać takich... Ta miłość w powietrzu.
- Ja czuję jedynie spaliny samolotu. Okno ktoś otworzył.
- Taaa...
- A co w Las Vegas? Dawno cię tu nie było?
- Racja. Przyleciałem ze względu na ciebie. Nie chcę nic mówić, ale nie chcę się zawieść. Bo akurat jak ty byłeś tu, to ja byłem tam, gdzie ty byłeś, zanim ja byłem tu w chwili obecnej.
- Jesteś nie tylko Królem Popu. Królem skomplikowanych zdań też. Podziw.
Ok to tyle na dzisiaj ;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:53, 02 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
mnie się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:55, 03 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dziękuję
No to CD
- Dzięki. Co to ja miałem... A no właśnie. Radzę ci włączyć coś w stylu przyspieszenia, bo fani będą niedługo... Zaraz po występie Miley Cyrus, ale ja muszę teraz iść... Poczekaj... Muszę iść, bo chcą ze mną porozmawiać managerowie na temat płyt, także wiesz...
- Spokojnie, Miley nic nie będzie. Ale jak mnie zawiedziesz, wtedy będziesz miał wyrzuty.
- Już się boję... Spokojnie, tobie nic nie będzie, jak się spóźnię. A gwarantuję ci, że tak się nie stanie.
- Postanawiam ci wierzyć.
- Uwierz mi, wszystko pójdzie jak po maśle.
- Dzięki za dobre słowa. Idź już, bo musisz porozmawiać, nie?
- Racja. Narazie.
- Bywaj, Michael.
Odłożył słuchawkę. Zastał Dave'a wpatrującego się w niego jak w obraz.
- Nie, nie pożyczę ci kasy... - przekręcił głową, krzyżując ręce.
- Swojemu młodszemu braciszkowi? - zrobił maślane oczy Dave. - Ale w sumie nie o to mi chodzi... Zrobiłbyś coś dla mnie?
- To zależy. - mruknął, zakładając ciemne lotki. - Czego chcesz tym razem?
- Przychodziła do mnie dziewczynia o imieniu Megan, prawda? - usiadł naprzeciw bratu.
- Tak... - zawahał się chłopak. - Trochę przystraszna, ale to twoja sprawa.
- No więc... - spojrzał na E'Casa. Dave. - Więc Megan zapomniała wziąć od ciebie zdjęcie z autografem. Chce go wziąć dzisiaj na koncercie, a kiedy tak się stanie, będzie moją dziewczyną.
- Cóż, wiesz, że nie jestem zwolennikiem stałych związków od śmierci Brooke, ale... - wolnym ruchem zdjął okulary E'Cas. - Czy nie sądzisz, że związek za pomocą gwiazdy nie jest najlepszy?
- Najlepszy nie, ale bardzo trwały. - potarł ręce ze złośliwym uśmieszkiem. - A jak dopomożesz, może zostaniesz starszym na ślubie?
- Dzięki, nie skorzystam. - spojrzał za okno. - Będziemy za całą godzinę.
- Zbliżamy się! - krzyknął Dave. - Idę przygotować coś twardego, bo jak wrócimy, mama pewnie coś przyszykuje dla mnie.
- Ty się nie bój mamy, tylko taty... - westchnął E'Cas.
Dave przerażony wybiegł do kuchni.
Dobra, tyle na dzisiaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:26, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Oto CD...
Samolot zbliżał się do celu. Był nim ogromny pas startowy odgrodzony siatką od przygotowanej specjalnie sali koncertowej. Publiczność stała już przy swoich miejscach. Każde siedzenie było zarezerwowane dla poszczególnych zamawiających. Wokół fanów panowało wszechpodniecenie. E'Cas stanął przed drzwiami ucharakteryzowany na klip ,,Dirty Diana", skąd miał skierować się ku scenie. Serce biło mu jak opętane - wreszcie znów zobaczy swoją kochaną publikę z USA! Słychać było głośne ,,Bad" i słowa:
- Teraz przygotujcie się na wielki powrót gwiazdy. Zatańczy tu - tylko dla nas, przez całą noc będzie z nami - proszę państwa... E'Casanova, genialny impersonator Michaela Jacksona obecnego tutaj, w Las Vegas!
Wszczęły się głośne piski, osiągające częstotliwość niemal tą samą, co silnik odrzutowca. Drzwi otworzyły się. E'Cas szybkim ruchem śmignął przez schody na scenę, w biegu chwytając mikrofon.
Tyle na dzisiaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:46, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Wreszcie mam czas Oto CD
Wszystko było tak wspaniale przygotowane, a dziewczyny rzucały pod pełne ćwieków nogi co tylko miały - balony, transparenty, róże, pieniądze, a nawet numery telefonów komórkowe z listami miłosnymi. W jego myślach cały czas była Abby... A ona sama, oglądając to miała nadzieję, że on o niej nie zapomni. Wszystko było przygotowane, manager przeglądał kartki scenariusza, który E'Cas miał wpoić na pamięć. Oczekiwał rozrywkowego ,,Witajcie!" wykrzykniętego pełnego uroku głosem, gdy gwiazdor stanął tylko i wydusił cicho:
- Witajcie, kochani.
Rozejrzał się i widząc managera mierzącego go niemal morderczym spojrzeniem, mówił dalej:
- Zdziwieni, że jestem... Inny? Prawda, nie krzyczę na cały głos: Siemanko ludzie!... Prawda, nie... Nie przygotowałem się na dzisiejszy występ... Nie wbiłem na blachę scenariusza, jak to zwyklę robią uczniowie w szkołach... Nie! Dzisiaj czas na coś innego. Wiecie czemu? Czemu poświęcam karierę i ogólnoświatowe miano Casanovy? Przeżyłem coś, co na zawsze zmieniło moje życie... Dla zachowania pracy ukrywałem to... Miałem kiedyś dziewczynę. Tak, miałem ukochaną, dla której wydałbym wszystko co mam. Miała wypadek. Umarła. Taki sam wypadek przeżyła dziewczyna. Jaka w tym sensacja? Wróciła bez pamięci. Z każdym dniem zbliża się do normalnego życia. Ojciec umarł. Robiłem wszystko, by była szczęśliwa i zapomniałem... Osobiście nie uważam jej za 8. cud świata. Ale w sumie... W sumie jest super. Poznałem ją... I wiecie co? Nie uwierzyłem własnym oczom, gdy ta cudowna, sympatyczna osóbka widniała na plakacie jako Billie Jean!
Na ekranie ukazało się zdjęcie plakatu.
- Nie uwierzyłem! - kontynuował. - Była zbyt miła... Była zbyt słodka... A przede wszystkim... Posiadała naturalne piękno, którego nawet Miley Cyrus nie ma szczęścia mieć!
Spojrzał na nastolatkę za kulisami z miną ,,Wybacz, bez urazy". Ukłonił się tylko lekko i oddalił się, mówiąc:
- Nie wystąpię dzisiaj.
Rzucił mikrofon jednej z tancerek. Wychodząc szturchnął ramię Miley, która automatycznie ruszyła za nim.
- Czekaj. - zatrzymała go. - Nie wiedziałam, że jesteś zdolny do takich posunięć dla dziewczyny... Chciałabym być nią, ale... Usłyszałam, co mowiłeś.
Odwróciła wzrok.
- Przykro mi. - szepnął E'Cas, podchodząc do niej. - Nie chciałem cię urazić, bo jesteś super... Ale nie zależy mi na tobie. Możesz być moją przyjaciółką, ale... Nie spodziewałem się, że powiem to dziewczynie... Nie miej nadzieji, że choć na 1 noc zaproszę cię do domu dla czegoś więcej... Nie wiem, czy mam z pokorą iść do managera, wrócić na scenę ze sztucznym uśmiechem, czy też szukać ukojenia w kobiecie... Choć na tym właściwie polega moja praca, nie chcę więcej wykorzystywać dziewczyn. Dla niej mógłbym śmiało rzucić to wszystko... Jest kimś wyjątkowym i chyba... Chyba mam zamiar do niej wrócić.
- Dobry pomysł. - przytaknęła dziewczyna. - Świetna sprawa by przyjacielem kogoś, kto przestudiował płeć żeńską tak dobrze. Moja rada dla ciebie: leć do niej, choćby prywatnym samolotem, nawet dzisiaj. Mam twój numer, zadzwonię jeszcze.
W oddali słychać było:
- Przepraszamy za niedogodności. Więc teraz wystąpi Miley Cyrus... Ponownie!
E'Cas przytulił ją.
- Powodzenia. - pożegnała się Miley.
- Dzięki za wszystko. - szepnął. - A teraz wybacz, ale muszę coś powiedzieć pewnej osobie.
Wybiegł do samolotu. Miley uśmiechnęła się i wyszła na scenę. E'Casanova wyjął telefon. Nawiązał rozmowę z mamą:
- No cześć, synek. Czemu nie wystąpisz? Chcesz wracać do Londynu, do...
- Mamo, nie teraz... Proszę. Postanowiłem już, rzucam to.
- Co? Twoje niesamowite zafascynowanie płcią piękną? Czy śpiew i taniec?
- Nie... Bezuczuciowe wykorzystywanie płci pięknej dla pieniędzy.
- Ale jedna dziewczyna miała nadzieję...
- Niech już nie ma. Nie będę później pół roku opiekował się tuzinem dzieci. Nie, że ich nie kocham, ale... Postanowiłem.
- Masz wybrankę? To ta Billie Jean? Z tego co wiem wykonuje tą samą pracę, co ty.
- Myśl co chcesz... Dla ciebie może być pociągającą, twardą Billie, ale dla mnie... Dla mnie to po prostu poczciwa, słodka Abby. Powiedz tej dziewczynie, że nie zamierzam z nią być. Jeszcze coś.
- Co?
- Powiedz Megan, tej od Dave'a, że zdjęcie z autografem może znaleźć w moim pokoju, na biurku. Miałem dać jej, gdy zapomniała.
- A w ogóle kiedy ty lecisz?
- A w ogóle za rok. Mam omawiać występ.
- Ok, miłej zabawy w Anglii. Kocham cię.
- Dzięki, ciebie też.
Wybrał numer Michaela Jacksona i z nim również rozmawiał:
- Cześć, Michael. Masz chwilę?
- Stary, co ty zrobiłeś? Zaraz... Słyszę coś?
- Tak, idę do teatru.
- Zaraz... A fani?
- Ja się zakochałem... Drugi raz w życiu... A ty mi mówisz o fanach?
- Przepraszam, ale wiesz... Ja nigdy nie przerwałem występów dla fanów.
- Ty potrzebujesz pieniędzy, ja mam ich ponad to. Rzuciłem pierwszą pracę, nie chcę rzucić dwóch ostatnich.
- To nie rzucaj.
- Nie rzucę, ale muszę do niej wrócić. Po prostu potrzebuję.
- Dobra, ewentualnie ja wezmę resztę twoich występów i - jeśli chcesz - wezmę pieniądze.
- Bierz je, śmiało.
- Dzięki. A po co ty chcesz do teatru iść?
- Omówić występ.
- Dobra, czekamy za... 2 lata? Powodzenia.
- Raczej... Nie licz na to. Dzięki. Narazie.
Odetchnął ciężko. Gdy tylko zadzwonił telefon, E'Cas nawiązał łączność z managerem:
- No co?
- Co to miało znaczyć? Teraz dostaniesz 1/3 sumy, a reszta idzie do Miley i Michaela. Co myślisz, że pieniądze za cudze występy przychodzą do ciebie?
- Nie.
- Posłuchaj mnie...
- Ty mnie posłuchaj. Nie jestem egoistą, rozumiesz? Nie jestem, dlatego wracam do Anglii... Żeby zobaczyć kogoś, kto w ułamku sekundy, przed występem stał się dla mnie kimś wyjątkowym. Czy tego chcesz, czy nie, ja lecę. I powiedz dziewczynom, że rzucam to. Tzn. będę tańczył i śpiewał, ale nie zamierzam być z nimi tydzień, a potem pół roku siedzieć z ich dziećmi, które się do mnie nieprzyznają, bo mają już nowych, którzy na tym zyskują.
- Uuua. Ujmująca wypowiedź. Choć showbiznes wymaga ode mnie przywrócenia twojego rozumu do poprzedniego stanu, nie zrobię tego.
- Showbiznes wymaga też ode mnie siedzenia w tym bagno albo nie będę dłużej Casanovą. Jednak to rzucam. A u ciebie to nowość.
- Mam żonę i dzieci, a co myślisz?
- Nic... Dobra, muszę iść. Narazie.
- Bywaj.
Gdy schował telefon, odetchnął tak, jakby przeżył coś bardzo przejmującego. Cały rok omawiał występ, ale nocy nie przespał w zasadzie ani jednej. Gdy nadszedł ten wielki dzień wylotu, chłopak myślał tylko, by jak najszybciej znaleźć się w samolocie. Ponieważ miał dwie godziny, więc postanowił się zdrzemnąć.
Nim się obejrzał, samolot zatrzymywał się właśnie na prywatnej części lądowiska w Heathrow, największym lotnisku na świecie. E'Cas pospiesznie ułożył ,,siano" na głowie i wyszedł. Wsiadł do limuzyny i rzucił do kierowcy:
- Dziedziniec Big Bena.
- Tak jest. - odparł tylko i ruszyli.
Gdy zatrzymali się. E'Cas stanął przed drzwiami mieszkania i tylko wrzucił kartkę przez otwór na listy. Potem stanąl przy recepcji i zwrócił się do kierownika:
- Biorę pokój 125. na tydzień.
- Proszę bardzo. - podał klucze kierownik.
Dobra, tyle
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Billie Jean dnia Wto 21:17, 06 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:29, 05 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
No to ciągniemy dalej to nieszczęsne opowiadanie... Nie jest genialne, ale co zaczęłam, to kończę
E'Casanova wszedł po schodach na górę. Stanął przed drzwiami i poprawił tylko garnitur z klipu ,,Billie Jean", mówiąc:
- Witaj, pokoju #125. Dzisiaj pomożesz mi uczynić cud.
I wszedł z lekkim uśmieszkiem.
Tymczasem Abby przeszła się do kuchni, gdy zauważyła wspomnianą kartkę. Była bardzo ładnie złożona w sklejonej kopercie, którą rozerwała w krótkim czasie. Delikatnie ujęła list w zgrabne palce i poczęła czytać:
,,Bądź o 19:00 w pokoju #125 w hotelu ,,Garden View"."
Zaniepokoiła się, bo z taką formą związane są często popełniane zbrodnie. Ale to Anglia, a tam prywatność zachowywana jest nawet do przesady. Pismo wydawało się dziwnie znajome... Skośne, ale jednak bardzo ładne, z zachowaniem proporcji liter. Postanowiła tam pójść, skoro jest w pełni sprawna... Mogłaby szybko uciec. Do umówionej godziny przygotowywała się, odkąd położyła kartkę z kopertą na szafce. Jej matka chrzestna - choć świetnie orientująca się zawsze i wszędzie - zastanawiała się, co też może ona robić?
Big Ben wybił 19:00. Abby, przed wyjściem wsłuchała się w słodkie, donośne tony zegaru.
- Jestem pod komórką. - powiedziała, wychodząc. - Nie jestem pewna, kiedy wrócę.
- Spokojnie, rzygotowałam się na to. - uśmiechnęła się kobieta, zamykając po cichu drzwi.
Abby postanowiła się przejść. W sumie od Big Bena ma tylko pół godziny do hotelu, więc normalną piechotą pójdzie jak z górki. Wsłuchiwała się w ciszę co raz przerywaną gwarem turystów, którzy za nic nie opuszczą okazji zobaczenia widoku z kabinek na London Eye. Spoglądała w niebo z nadzieją, że autorem jest E'Casanova, do którego ostatnimi czasy poczuła straszny pociąg. Nie spodziewała się rozwoju miłości.
W końcu dotarła do drzwi pokoju. Przez całą drogę rozmyślała, nie zwracała uwagi na nic. Zdjęła płaszcz i weszła. Zdziwiły ją całkowicie bukiety czerwonych róż. Lecz o mało nie zemdlała, gdy ujrzała ścieżkę. Nie zwracając uwagi na nic - podążyła nią. W pewnym momencie ktoś objął ją od tyłu i czule ucałował w policzek. Od razu poznała to ciepło.
- I co ty na to? - uśmiechnął się E'Cas.
I co ona na to? Dowiecie się niedługo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:19, 06 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
No to teraz...
- Co... - zawahała się. - Co ja na to?
Rozglądając się widziała coś, czego żadna dziewczyna zauważona przez zawodowego uwodziciela nie mogła sobie wymarzyć. Nie wiedziała co powiedzieć, a po chwili E'Casanova poczuł krople łez na rękach.
- Nie wiem, co powiedzieć... - westchnęła z uśmiechem. - Ja... Chodź, pokażę ci coś.
Abby wzięła go za rękę i zaprowadziła na dach. Niebo było bezchmurne, więc błyszczało się od gwiazd, które przez ten czas uwielbiała oglądać, choć wieczory w Anglii były chłodne. Usiedli na ławeczkę (dach był bardzo ładnie urządzony, specjalnie dla bogatszych gości), po czym Abby zaczęła opowiadać:
- Cóż... Nie miałam jak ci powiedzieć... Nawet jeśli, nie umiałabym... Przykro mi, że teraz muszę niszczyć to, co tu zauważyłam, ale... Od pół roku znów chodzę z Charlie'm. Robi wszystko, by było tak, jak dawniej. Na początku nie chciałam, ale miał nadzieję, że się zgodzę... Nawet nie ma pojęcia, że po tygodniu to wszystko się rozpadnie... Taką mam pracę, przypomniałam sobie wszystko.
Zakryła rękoma twarz i przeciągnęła w dół. e'Casanova westchnął.
- Znam to uczucie. - rzekł po kilkuminutowej ciszy. - Miałem tą samą pracę, co ty. Ale to rzuciłem, bo dla mnie taki sposób zarabiania nie jest odpowiedni... Poza tym ze względu na ciebie...
- Rzuciłeś pracę dla mnie? - zdziwiła się. - To... To chyba miłość...
- Nigdy nie czułaś miłości? - spytał chłopak. - Przecież byłaś z Charlie'm...
- Z tym, że... - odparła Abby. - Cały czas to była moja praca. Po mnie nie można spodziewać się prawdziwej miłości.
Opuściła głowę. Po chwili zwróciła się:
- Powiedz mi... Jak to jest się zakochać?
- Trudne do opisania, ale piękne uczucie... - mówił. - Wprawdzie czułem to tylko 2 razy... A chciałbym więcej, bo miłość jest piękna... Jednak jak Bóg karze, tak się zakochasz... Niestety, ten drugi raz okazał się... Niezbyt trafny.
Uśmiechnął się lekko.
- To nie... - wykrztusiła. - To znaczy... Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy... Gdybym wiedziała... Na prawdę jesteś mi kimś bliskim, kimś wyjątkowym...
- Ciekawe... - westchnął, wstając. - Poraz pierwszy dziewczyna... Pierwsza mnie wykołowała... Wybacz, muszę... Przemyśleć coś.
Bez słowa wyszedł. Abby nie zdążyła nic powiedzieć. Gdy rozmyślała, tancerz kierował się w stronę parku. Również pochłonęły go myśli. Po kilku godzinach Abby wróciła do domu i od razu poszła spać, E'Casanova zrobił to samo w hotelu.
Następnego ranka Abby nie wychodziła z pokoju. Matki chrzestnej (wydawało się) nie obchodziło to. Dziewczyna, z wtulony w poduszkę policzek rozmawiała przez telefon z Charlie'm:
- Dobrze, że mu powiedziałaś, ale to mój kuzyn... Nie chcę wysłać go do USA z zawodem miłosnym. Wiesz, jak to działa na kogoś, kto przeżył śmierć ukochanej?
- Nie wypominaj mi tego... Nie wiem, jak może dalej żyć, ale... Czego nie zrobię, wszystko idzie źle...
- Jak w ,,Romeo i Julia".
- Nie pomagasz...
- Sory... Chodzi mi o to, że teraz przechodzisz stan depresji. Wiesz czemu?
- Podejrzewasz coś? Z tego tonu wynika, że tak...
- Mogłaś się w nim zakochać.
- Ja?
- Inaczej wyszłabyś z pokoju.
- Skąd wiesz, że jestem u siebie?
- Chociażby dlatego, że słyszę szum drzew. A z tego co wiem, zainstalowała ci to ciotka, żebyś nie przechodziła stanu depresyjnego. Mam nadzieję, że nic ci nie będzie.
- Dzięki, ja się rozłączam.
- Narazie.
- Pa.
Rzuciła telefon na drugi koniec pokoju i mruknęła:
- Mam nadzieję, że coś zrobię.
Dobra, następne niedługo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:28, 07 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Ok, C.D
Usiadła na łóżku wciąż wtulona w poduszkę. Wtem za drzwiami usłyszała głos matki chrzestnej:
- Kochanie, śpisz już czy jeszcze wyżywasz się na przedmiotach codziennego użytku?
Powoli ukazała się zza drzwi.
- To nie jest śmieszne... - mruknęła, zakrywając twarz poduszką. - Ciocia nie zna tego fachu, ale to jest jak w Polsce chociażby... Jedziesz po lewej, łatwo o wypadek.
- Dobra... - usiadła obok, obejmując dziewczynę ramieniem. - Posłuchaj, zawsze było mi miło pomagać ci w karierze, ale, z tego co słyszałam, chłopak cię kocha... Nie zmarnuj tego, bo życie da ci popalić.
- Ale chodzę z Charlie'm. - odrzekła Abby.
- Tydzień? - zapytała z wyraźnie niedowierzającym tonem. - Słuchaj, musisz wiedzieć, że ludzie łatwo się zniechęcają, zwłaszcza chłopcy, którzy wcześniej widzieli na własne oczy, jak umiera ich dziewczyna.
- Skąd ty o tym wiesz? - dziwiła się.
- No proszę cię, już tancerka nie może znać sław? - pocałowała ją w czoło, wstając. - Radzę ci: otrząśnij się i spróbuj go zatrzymać, bo masz tylko tydzień, zanim zapomni i odleci.
- Dzięki za pocieszenie. - odparła z ironią.
Gdy drzwi do jej pokoju zamknęły się, rzuciła się na łóżko. Poczęła rozmyślać, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Otwórz, bo ja gotuję obiad. - krzyknęła z kuchni kobieta.
- Pewnie, zestresowanej dziewczynie każ się pokazywać... - mruknęła pod nosem i podeszła do drzwi ubrana w długą bluzkę z krótkim rękawkiem. Gdy otworzyła drzwi, nie mogła się nadziwić. E'Casanova odwiedził ją.
- Witaj, ja... - zmierzył ją wzrokiem. - Nie w porę?
Dziewczyna spojrzała w dół, potem znów w górę.
- Nie... - uśmiechnęła się szeroko. - Pewnie, że nie. Wejdziesz?
- Jeśli Charlie nie ma nic przeciwko temu... - zaśmiał się chłopak.
Abby zamknęła drzwi. Jak to w Anglii - dni były jeszcze ciepłe, temperatura osiągała prawie 20'C. Usiedli na małej ławce i 5 minut przemilczęli.
Ok, tyle na dziś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|