Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:27, 01 Lis 2008 Temat postu: BAD |
|
|
"Wczoraj sprzedaż płyt Kim Any, przekroczyła rekordy. Już w pierwszym dniu wydania krążków, wokalistka może pochwalic się platyną. Aż strach pomyślec, co będzie za tydzień!" - rozbrzmiewał dźwięk telewizora. W pieknym przedpokoju, gdzie wisiało pełno obrazów, siedział mężczyzna. Bez entuzjazmy wpatrujący się w ekran. Wodził oczami po ścianach, kremowych futrynach. Bez żadnej siły życia w sobie wyłączył zmęczonym rochem TV po czy rzucił pilotem o kanapę. Wstał z czerwonego fotela. Do pomieszczenia wszedł gruby, czarny facet.
- Michael, coś się stało? - zapytał zaniepokojony.
- Tak. - rzucił zmartwiony Mike.
- Wytłumacz. - podszedł do Michaela i złapał go za ramię.
- Widzisz Nuts... Od czasów, kiedy wydałm Thrillera, ludzie wciąż mnie kochają, ale ja już nie czuję tej satysfakcji... Poza tym przyszła konkure... Nie. Ja jestem bezkonkurencyjny. Niepokonany.
- Skoro tak mówisz, to czemu się przejmujesz. Twoje piosenki przeszywają wszystkich na wylot. - spojrzał mu w oczy.
- Fakt. Nie mam się o co martwic. Zwłaszcza, że szykuję materiały na nową płytę. Zroi furrorę. Jeszcze większą niż Thriller.
Ranek. Michael siedział w łóżku i przygnębiony patrzył w lustro które stało przed nim. Ciągle nie nógł się pogodzic, że los skrzywidził go tak okropnie. Że to właśnie on zachorował na coś co zmienia mu kolor skóry. Nawet nie wiedział jak to się nazywa. On określił to "bielactwem". Sam nie wierzył w to, że fani mogliby od niego odejśc po tak wielkim sukcesie jakim był Thriller. Te wszystkie rekordy... Kapelusze... Teledydski... Takie rzeczy jego zdaniem nigdy nie idą w niepamięc.
- MIKE!!! - krzyknął ktoś z dołu. - Gośc do Ciebie!
"o nie... " pomyślał. "Przecież nawet nie mam makijażu. Wtem rzucił się do odbicia, chwycił spodnie, wciskając się w nie złapał za koszulę. podniósł frotkę z ziemi. Widocznie wczoraj ją tak rzucił z gniewu... Szybko splótł włosy. Podszedł do telefonu, który stał ook łoża i zadzwonił na dół. Do menagera - Nuts'a.
- Witaj. - słodko zaczął Michael.
- Co się stało? Pospiesz się. Jest tu wielka osobistośc. Właśnie ogląda Twoje obrazy.
- O Jezu, ale ja nawet nie mam amkijażu! Nie chcę żeby widział mnie ktoś dostojny w takim stanie... Oh... Nie wiem co mam robic. Makijażystka jest w sklepie... A ja mam tak zejśc?
- Szybko. Tylko tyle mam do powiedzenia. Jest tu Kim Any.
- Kim Any? - urwał. - To każ jej poczekac. - Mike zmienił ton na bardziej stanowczy. - Zejdę za godzinę.
- Ej... Czy Ty wiesz co mówisz? - zachłysnął się Nuts.
- Tak wiem.
- Spokojnie. Poczekam. Niech się umaluje. - odezwała się z drugiego końca salonu kobieta.
- Yyy... Czemu ja to słyszałem Nuts?
- Bo mówisz na głośnomówiącym. - odparł.
- Acha. - Mike się wyłączył. - W takim razie się nie umaluję! - popędził do drzwi i wybiegł. Po chwili znalazł się na dole.
- Hmmm... Miałbyc pan za godzinę. Albo ja nie umiem liczyc, albo to pan się przeliczył panie Jackson. - zakończyła z lekkim uśmiechem.
Była ubrana w czarne spodnie, czarną marynarkę, kapelusz, a jej oczy zakryte były czarnymi okularami lotnika. Miała także czarne włosy związane w dokładnego kucyka. Nie tak niesfornego jak Michaela. Mężczyzna się zawstydził.
- Prosiłbym żeby pani tak na mnie nie patrzyła. To nie moja wina, że te plamy są. Nie moja. - odwrócił wzrok.
- Kim.
- Słucham? - zażenowany chłopak zaniemówił.
- Po prostu Kim. Nie możemy w nieskończonośc mówic do siebie na pan i pani. Lepiej na "ty". Nieprawdaż?
M westchnął.
- Nie wiem jak jest lepiej. - skrzywił się.
- To ja was zostawiam. - rzekł Nuts.
- A więc po co tu pani jest? Ekhmm... Kim.
Any zaśmiała się.
- Chyba dziś humor Ci nie dopisuje Mike... - nastała chwila ciszy. - No, ale przejdźmy do rzeczy. Chciałabym Ci zaproponowac współpracę. Co Ty na to? - odwróciła twarz w stronę jednego z arcydzieł wiszących na ścianie.
MJ odskoczył. Pomyślał: "współpraca?! Na co jej współpraca ze mną?! Do cholery, przecież jest sławniejsza ode mnie w tej chwili! Nie wierzę... Co mam jej powiedziec? "
- Hmmm... mógłbym się zastanowic? - zaczął zdenerwowany.
- Jak chcesz... - szepnęła. Podeszła do Michaela i wręczyła mu swoją wizytówkę. - Może kiedyś zadzwonisz. - zawiedziona odeszła kilka kroków.
"Kurcze... Może ją zatrzymam... Przywrócę swoją sławę... Ale jej kosztem... Ale co tam. Wązne że nie stracę fanów."
- Heeej... Ale a nie powiedziałem przecież, ze się nie zgadzam. Po prstu jestem strasznie zdziwiony, ze postanowiłaś przyjechac do mnie... Zamurowało mnie. Kim Any u mnie?!
- Ehh... To i tak nieważne. Dam Ci czas. Odezwij się jeśli będziesz chciał.
Drzwi trzasnęły. Do salonu wszedł Nuts.
- Mam Cię teraz zabic? - Mike popatrzył na swego menagera.
- DObra. Przjdźmy do konkretów. Wcale nie musisz jej tak trakotowac. Chyba, ze jesteś zazdrosny. - czarny mężczyzna podążał za Mickiem, który pędził przez pokoje.
- Nuts nie oszukujmy się. Ona po prostu chce wystąpic z najlepszym. - zaśmiał się sztucznie.
- Oh... MJ. Nie zanasz rzeczywistości. To chyba Ty, chcesz ratowac swoją popularnośc.
Stanęli.
- Teraz mnie uraziłeś. Twoje słowa mnie ranią. !
Poiegł na górę.
* * *
Michael jeszcze długo myślał nad tym całym zdnarzeniem. Ciągle przypominałs sobię twarz KIm i jej propozycję... Ale po co jej do cholery występ z MJ'em?! pRzecież jest u szczytu sławy.
Wtem drzwi do sypiali lekko się uchyliły.
- Michael... Ciągle sidzis tu sam. Musisz wyjśc, do ludzi. Znajdź sobie kogoś.
- Nie. teraz jestem zajęty swoją płytą.
- Ale nie mozesz zaszywac się sam ze sobą w tym ogromnym domu!
Michael zerwał się z łoża i stanął przy oknie.
Nuts zdenerwowany podszedł do Michaela, złapał go za różowy krawat i rzucł nim na pościel.
- Słuchaj! - nachylił się nad nim. - Mam siostrę! ona jest teraz na jakiejś wyspie w jakims domku! Nawert się ze mną nie kontaktuje! Nie chce! A wiesz czemu?! Bo straciła pracę! Dlatego tak się załamała! Policja jej szukała i jak już wreszcie znalazła, to obwieściła mi, ze Mary nie chce mnie widziec ytak jak nikogo innego! Wiesz jak to jest stracic najbliższą osobę?! Teraz jesteś nią Ty dla mnie! Nie zmarnuj mi tego!
- Nuts... - Michael zatrzymał chcącego wychodzic menagera.
- Słucham.
- To na prawdę nie tak... Nie chcę robic nic na siłę... Ale dziękuję za te słowa. - na policzkach MJ'a pojawiły się łzy.
- Dobrze. Sam zdecydujesz. A swoją drogą, ładna ta Kim.
- Nie. Nie chcę miec dziewczyny robiącej to samo co ja. O meskiej naturze. Zapomij o jakich kolwiek dziewczynach, romansach miłościach.
- Zazdrośc?
- Nie. Chęc przypodobania sią wielu osobom poprzez przynęte. Pasuje?
- haha!
* * *
- Tak słucham?
- Witaj Kim... Tu Michael... CHciałbym podjąc się tej współpracy.
- Naprawdę?!
- Tak.
- To genialnie!
Na twarzy Michaela pojawił się uśmiech. Aż szepnął do sieie " Co ja robię?!"
- Tak.
- Mam parę pomysłów, prosjektów na tę piosenkę. musi byc niezwykła. Zaśpiewana w kilu językach. O kobiecie i mężczyźnie.
- O miłości? - zachichotał Michael. Znowu puknął się w głowę.
- Hmmm ... Chyba tak.
- Wpadnij do mnie z tymi propozycjami.
- Świetnie. Kiedy?
- Hmm... Za godzinkę?
- Tak. Dziękuję.
- Ja również.
Michael siupnał na kanapę. Zaczęły dopadac go myśli: " Jezu... jak ona pięknie pachnie... Wtedy jak do mnie podeszła..." albo " Jest przeurocza..."
- Znowu schodzę na psy. - podniósł się. - muszę się ogarnąc. - zakończył.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:48, 01 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Momentami padałam ze śmiechu... Pukał się w głowę, jego niecne plany Mówił, że miłości nie będzie, a pod koniec rozmowy się nią zachwycał xDDD
Dobre
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:50, 01 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
hehe chyba na tym to polegało Ale dzięki za koment
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LittleSussie
Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:18, 01 Lis 2008 Temat postu: Re: BAD |
|
|
Michaelka111 napisał: |
- Znowu schodzę na psy. - podniósł się. - muszę się ogarnąc. - zakończył. |
Umieram! Nie mogę!!
Świetne opowiadanie! Czekam na ciąg dalszy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:49, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Mężczyzna przeszedł do pokoju w którym trzymał swe manekiny. Przechadzał między nimi... Kobieta w różowej sukni... Mężczyzna w czarnym garniturze... Dziewczynka z kucykami... Usiadł obok lawendowej pufy... Zaczął się rozglądac.
- Witaj Jingles. - szepnął w stronę małego chłopca. Jakby miał nadzieję, że ten się odezwie. Ale nadal porcelanowa twarz nieruchomo wpatrywała się w sufit.
- O... Witaj Mary. - ukłonił się do tej pani w różu. - Pięknie dziś wyglądasz. - popatrzył na nią z dołu. Jeszcze powodził wzrokiem po sali...
- Ojhhh... jak mogłem o toie zapomniec... Aniele... - wstał i zbliżył się do postaci ubranej na biało. Ze skrzydłami. Po policzkach popłynęły łzy. Ani na chwilę nikt się nie odezwał. Nikt mu nie odpowiedział. Musiał trwac w tej samotności. Ale nie pogodził się z myślą, że to tylko lalki. Że ten dom jest pusty. Nie mógł...
- Michael? - przemyślenia przerwał mu Nuts wchodzący do pokoju. - Szukałem cię. - szepnął.
- Ohh... Na prawdę? - twardo opowiedział.
Menager podszedł do Mike'a który stał w półmroku... Przy oknie zasłoniętm grubymi zasłonami.
- Nie bój się siebie. Nie bój się samotności. Nie jesteś sam. - zapowiedział.
- Chyba jestem. Nawet oni nie chcą ze mną rozmawiac. - wskazał na manekiny.
- Ale to nie jedyne osoby z którymi możesz zaminic słowo... - tłumaczył.
- Gwarantuję. Jedyni. Przy innych muszę byc sztuczny.
- A ja? - spytał delikatnie Nuts.
Nastała cisza. Michael spuścił głowę. Zaczął dotykac koniuszkami palców własnej skóry.
- TY - Ty jestes kimś... Dla mnie jesteś jednym z nich. Jednym z tych manetkinów.
- Czekam na dole. Już prawie 13:00. - drzwi trzasnęły z hukiem. Michaelowi znów zaszkliły się oczy.
- Przepraszam Nuts... - szepnął. - Wybacz... - klęknął.
* * *
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:04, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Michael zszedł na dół. Czerwony od łez. Z plamami na skórze... Chorobą... W bluzie. Szarej. Jakby nie miał siły do życia. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi.
- Proszę. - niesfornie rzucił MJ.
- Witaj to ja. - zakomunikowała kim lekko zaglądając rzez otwór w wejściu.
- Zapraszam. - rzekł smutno.
Kim znalazła się w salonie i zaśmiała się:
- To będzie największy hit o miłości jaki miał okazję usłyszec świat!
MJ nic nie odpowiadział. Stał do niej tyłem i wskazał ręką że ma za nim podążac. Teraz dopiero Any zrozumiała, ze z żartów dzisiaj nici. Ale cóż... To tylko człowiek. Ma prawo miec gorszy dzien.
- To ten pokój. Proszę usiąśc. - wskazał na czarny fotel. Kim się rozgościła.
Położyła na stół teczkę. Otworzyła ją i wyciagnęła z niej wszystkie papiery i dokumetny, płyty i nuty...
- Mike... Co się stało? - zaczęła gdy dostrzegła , ze Michael bez celu wodzi oczami pełnymi łez po półkach z ksiązkami. Siedział na przeciw niej z dziecinną miną. Jakby miał zaraz wybuchnąc płaczem.
- Wiesz... - jego chwiejący się głos świadczył o rozpaczy. - Spójrz na mnie... Moja skóra... Samotnośc... Muzyka... Wszystko dporowadza mnie do szleństwa... Nie umiem już życ. To nie jest życie. To piekło. To coś gorszego niż piekło.
Kim podniosła się z fotela i zatroskana podeszła do chłopaka. Ukucnęła przy nim i chwyciła go za rękę.
- To wszytko tylko przykrywka, Iluzja. Wierz mi... W głębi duszy jesteś... Taki jakim sobie soebie wyobrażasz... w głębi jesteś kimś kogo sam nie dostrzegasz. Jesteś kimś kto potrafi przenosic góry. Kto pomaga zrozumiec. Kto ma ogromne szczęscie. Jesteś kimś kogo mogę pocieszyc. Jesteś... Piotrusiem Panem.
Słysząc to, Michael ścisnął mocniej dłoń Any. Przyciągnął jej ciało o siebie. Objęli się. Trwali tak bardzo długo. Bardzo długo... MJ wypłakał się w ramię Kim... Uświadomił sobie, ze ona go rozumie. Że nie jest taka jaką sobie wyobrażał.
- Możesz byc moją Wendy... - szepnął.
Kim się zasmuciła. Teraz to ona wtuliła się w ramiona przyjaciela. Przyjaciela jakim jest... JEST...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LittleSussie
Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:22, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Jest wielką fanką Twoich opowiadań!Cudowne! Czekam na dalszy ciąg....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:24, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za te słowa. Są dla mnie podporą w trudnych chwilach, ze umiem robic coś dla innych.... Chociaż to... ;(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:33, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Wiesz co? Powinnaś pisać romanse. Naprawdę piszesz tak pięknie... Ujmujesz głębokie sytuacje... Aż łezki się kręcą w oku.
- Jesteś Piotrusiem Panem.
- Możesz być moją Wendy.
Te zdania wywarły na mnie takie wrażenie... Zagubiony, odizolowany artysta odnalazł to, czego wcześniej nie widział, nie czuł... Boskie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:18, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
- To co Michael? Bierzemy się wreszcie do pracy? - uśmiechnęła się przez łzy Kim.
- Hehh... - MJ otarł twarz... - Tak. - Zasyczał z bolu...
- Jezu co się stało? - wystraszyła się.
- Nie nic... Po prostu jak mam mokrą twarz i potem mi zaschnie to trasznie szczypią mnie te białe plamy... - spóścił głowę.
- Ohhh... - dotknęła jego policzka.
- Nie odstrasza Cię to? - zapytał z zaciekawieniem.
- Nie. - zaśmiała się. - Jesteś wyjątkowy!
Michael'owi zabłysły dziecinne iskierki w oczach. Strasznie dawno nie czuł takiego czegoś. Chyba wtedy jak wydawał Thrillera, to go kochano, ale jak? Fałszywie... No ale cóż... Ale zaraz... Czyżby ona coś do niego czuła?? Nie... Nie możliwe... A może?
- A więc... Myślę, że może byc to... piosenka nazwana "Circus girl"... Podoba mi się ten tytuł. jest bardzo subtelny. A Ty co o tym myślisz? - spojrzała pytająco.
- Hmm... A ja myślę, że Ty masz świetny pomysł. - rozradowany MJ wstał z siedzenia.
- Cieszę się, że Ci się podoba.
Nagle oboje niefortunnie się przekręcili na bok. I ich twarze znalazły się dosłownie milimetr jedna od drugiej. Poczuli swoje oodechy.
- Boże... Wybacz... Nie chciałam. - speszyła się.
- Hmm... Ale nie masz czego. - pocałował ją w policzek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:42, 02 Lis 2008 Temat postu: ... |
|
|
- To było... Cudowne. - szepnęła.
- Wiem. - odrzekł.
Chwila ciszy...
- To przejrzyj te dokumenty. Ok?
Nagle zadzwoniła komórka.
- Wybacz... To mój telefon. - rzuciła. - Tak? Yyyy... Rozumiem... Do widzenia. - zakończyła ze sutną miną.
- To może już nie przglądaj ich. - zabrała wszystko z biurka.
- Nie... Ale ja chcę.
- Wybacz. Wogóle nie powinnam tu przychodzic. Cieszę się że pomogłam. Narazie. - wyszła.
Michael nie mówgł uwierzyc. Zaczął za nią iśc.
- Ale co się wydarzyło?! Powiedz... Błagam.
- Nic. Może to, ze od samego początku chciałes się mną posłużyc żeby podratowac swoją karierę?!
Wybiegła z domu. Z willi. MJ znowu został sam.
- Więc? Co teraz? - zagaił Nuts.
- Co teraz?! Co teraz?! - westchnął zawiedziony Michael.
- Taa... - menager oparł sie o ścianę.
- Wiesz... Ja wiedziałem, ze srobisz mi coś, ale na to nie byłem przygotowany. Więc... Dziękuję Ci za wielką roztropnośc...
- Jak to?!
- To Ty zadzwoniłeś. - dokończył.
- Fakt. Ale tylko i wyłącznie dla Twojego dobra! - tłumaczył się Nuts.
- Było juz odbrze. Nawet się obejmowaliśmy! Musiałeś wszystko popsuc?! - MJ pobiegł na górę.
Nuts jeszcze chwilę stał nieruchomo. Wtem uświadomił sobie, jaki ppełnił błąd. Jak mu przykro i głupio. Jak zranił swgo "brata". Teraz chciał to wszystko naprawic... Sam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Michaelka111 dnia Nie 19:43, 02 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:20, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ahh, piękne Czekam na C.D.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:23, 03 Lis 2008 Temat postu: dalsze losy. |
|
|
- Halo?
- Tak słucham? - odezwał się głos w słuchawce.
- Kim... Wybacz... To nie tak. Może wczesnie byłem zazdrosny... Ale już nie... Polubiłem Cie. Na prawdę. Chciałbymm, żebyśmy się bliżej ponali, zostali przyjaciółmi. - cicho namawiał MJ. Był tak pełen nadziei, ze to naprawi...
- A jesli powiem Ci straszną prawdę, nadal będziesz chciał się ze mną rzyjaźnic?! - wybuchnęła Any.
- Tak. Nawet największa prawda mnie nie złamie. - potwierdził zaniepokojony chłopak.
- To uważaj... - zapadła cisza. Oboje przygotowywali się na najgorze. Ściskali mocno słuchawki w ręku. Nagle Michael usłyszał sygnał zakończonego połączenia. Zmartwił się tym, bo słyszał ciche szlochanie... Postanowił sam odwiedzic Kim.
- Nuts! Nuts! - wołał mężczyzna przez pół korytarza.
- Tak? Juz nie jesteś zły? - zapytał menager.
- Nie... Przepraszam za wszystko. Bracie.
- Widzę, ze czegos chcesz. - uśmiechnął się N.
- Dobrze... Zawieź mnie do Kim Any. - postanowił i zaczął zbliżac się do wyjścia.
- Zostawiała Ci wizytówkę prawda?
- Tak. Jest na stole. Weź ją i zawieź mnie w to miejsce.
- Tak jest!
Wyszli...
Na miejscu, gdy wjeżdżali w bramę, ogromną bramę, ich oczom ukazało się pełno pięknych drzew, ptaków... Manekinów porozstawianych po podwórzu w różnych pozycjach... To było dziwne dla MJ'a... Dziwne.
Mike wysiadł. Zbliżył się w jednym ze swych czarnych muntudrów do drzwi i zapukał.
- Proszę! - usłyszał. Lekko uchylił wrota i postawił krok do przodu. Wtedy zobaczył Kim siedzącą na kanapie z pięcioma pudełkami w rękach.
- Jezu... Co to... - zmawrtwiony i zły zapytał.
- A co Ty tu robisz?! - wykrzyczała.
- Przyjechałem Cie przeprosic... To Nuts wszystko ukartował, żebym nie był samotny... Uwierz...
Kim zawachała się, lecz gdy zobaczyła w Michaelu tę prawdziwą chęc rozejmu, sama podeszła i podeszła i przytuliła go z całej siły. Poczuli własne dłonie na ciałach... Było im tak dobrze...
- A teraz powiesz mi... co to za pudełka... - oderwał sie d niej.
- A to... nic takiego. - szybko chwyciła je i schowała pod poduszkę.
- Powiedz mi co Ci dolega... Proszę.
Kim spuściła głowę. Mike dla żartów rzucił ją na materace. Zaczęli się śmiac.
- Ale mi wcale nie jest do śmiechu... - ugryzła się w język.
- Więc?
Nie mogła wydusic z siebie ani słowa... Wszędzie panował półmrok. Zapach... świeżości...
- Jestem chora. - powiedziała szeptem.
- Wiem. Widzę leki. Ale wyzdrowiejesz szybko. Na pewno. - uśmiechnął się. Pogładził ją po ramieniu.
- Nie MJ. Ja mam raka. Nieuleczalną chorobę... - zaniemówił... Teraz gdy znalazł kogos kim mógł sie opiekowac, wyznaje mu, ze ... odejdzie?
- Nie ma już ratunku?! - wstał zdenerwowany. - Musi byc!
- Nie ma Michael...Nie ma... - oboje spoglądali wszędzie bez celu, by nie spotkały się ich oczy... Mike miał ochotę rozwalic wszystko po kolei, ale miał też ochotę pokazac Kim coś, co zapamięta do końca swoich dni... Spełnic jej marzenie... Lub... coś w tym stylu... Chciał żeby wydarzyło się coś. Chciał ją pocałowac. Chciał... Jej ulżyc. Wziąc na siebie całe jej cierpienie. Chciał. Ale nie mógł...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:33, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Łezka znów się zakręciła... Pięknie piszesz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LittleSussie
Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:34, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ahhh... Wspaniałe takie romantyczne..i wzruszające. Czekam na ciąg dalszy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
WikiSlash
Dołączył: 31 Paź 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze sklepu :)
|
Wysłany: Pon 21:57, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne opowiadanie !!! Ja chyba nigdy w życiu nie napisałabym aż takiego (lenistwo) hehehe ale naprawdę cudowneeee!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:52, 04 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
- Hmmm... - zawachał się MJ. - Co teraz? - wybełkotał chwiejącym się głosem.
- Nic. - rozpromieniała. - Przyzwayczaiłam się do takiego życia. - na jej twarzy zawitał uśmiech.
- Dziwne, ze nie smucisz się tym... - spóścił głowę.
- To źle? - spytała wstając powoli.
- Nie... Bardzo dobrze... Ale... Zobacz. Nareszcie poznałem kogoś na kim mogę polegac... Z kim mogę zamienic słowo... Nie rozmawiac już z manekinami... Tylko z Tobą Kim... Z Tobą. - podszedł do niej i spojrzał jej bardzo głęboko w oczy. Any widziała, ze Michael czuje się bardzo samotny... Że nie umie sobie poradzic. I widziała, że pragnie jej bliskości. Chce z nią rozmawiac nocami... Dniami...
- Ale ja chce z Tobą spędzic resztę życia. Też jestem samotna... Przykro mi z tego powodu. - wyszeptala.
- Co powiedziałaś...? - niedowierzał Michael.
- Tak. Dobrze słyszałeś. Chcę spędzic z Tobą resztę życia. - uniosła rękę i podała ją MJ'owi. W jej źrenicach zabłysło coś niesamowitego. Zabłysła prawda. Nie kłamała.
Nagle Michael zaczął się chorobliwie smiac przez łzy.
- Pierwszy raz słyszę cos takiego! - chwycił dziewczynę w pasie i podniósł ją z całej siły do góry. Kim zaskoczona zaczęła krzyczec:
- Ej, ale puśc mnie! Nie tak się umawiamy!
MJ postawił ją na podłodze i nagle posmutniał. Czuł, ze musi zadac bolesne pytanie. Zdobył się jednak na odwagę. Smużki dymu uosiły się w powietrzu... Przemykały iędzy ich twarzami...
- Czas... Ile mamy czasu...
- Nie wiele... Trzy miesiące. - mina Kim sie nie zmieniła. Już odlicza dni od dwóch lat. Więc.. nie boi się śmierci... Bo. Jej rodzice, siostra umarli. Więc... Nareszcie ich zobaczy....
- Ja... wszystko zmieię. Zobaczysz. - podniecony spojrzał na nią. Miał tyle planów... Tyle pomysłów...
- Opowiadaj!
- A więc... Zabiorę Cię w moje ulubione miejsca... Najukochansze... Na pewno pokażę Ci, co zrobiłas ze mną przez tych kilka dni... Zmieniłaś mnie Kim. Zrozumiałem, ze nie umiem byc sam.
- Jak mi to pokażesz?
- hmm... pokażę Ci, jak mocno Cię kocham... - przybliżył się do niej... Dotknął dłonią karku... Tym samym rozgrzał ją do czerwoności. Krew sączyła się w ich żyłach...
- Wiesz, ze ja Ciebie też? - cicho rzekła mu do ucha... MJ delikatnie położył ją na lawendową pościel i złożył na jej ustach pocałunek. Pocałunek, który całkowicie zmienił ich podejście do życia. Wcześciej powiedzieliby... Jestem ostrożny. Wszystko w zwoim czasie... A teraz? "Spiesz się ze wszystkom. Życie jest krótkie..."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LittleSussie
Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:01, 04 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Już nie mam słów...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:03, 04 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
- Śpisz? - szepnęł chłopak wpatrując się w porcelanową, przepiekną twarz Kim.
- Nie... - odwróciła się przodem do MJ'a.
Michael pogładził jej policzek.
- Jesteś nieamowita. Wiesz, ze... to wszystko się wydarzy... A jednak... Umiesz... No wiesz... - błądził w słowach.
- No wyduś to z siebie... - ponagliła go spokojnie, po czym przybliżyła się do ukochanego.
- No... Nie boisz się z tymi myślami normalnie funkcjonowac... Obcowac z ludźmi, ze zwięrzętami... A najbardziej zaskoczyłąś mnie dzis w nocy...
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. - zaśmiała się. - I zapewne wiele się nie dowiesz... Ale coż.
- Przestan tak mówic.
- Wstaję. - zadeklarowała i ucałowała Michaela w szyję.
* * *
- To teraz wiesz gdzie Cię zabiorę? - dopytywał Mike.
- No nie, bo mam zasłonięte oczy. - Kim była prowadzona z zasłoniętymi oczami chusteczką. Nie wiedziała co się dzieje. Ale była przygotowana na wszystko.
- A więc... Spójrz... - odwiązał materiał...
C.D.N...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:23, 04 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
MMM, cudowne... Tyle romantyzmu. Jak czytam twoje opowiadania, to wiem, że mam po co żyć... Dla miłości
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:26, 04 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ohhh dziękuję. To piękne stwierdzenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:56, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Kim ujrzała przed sobą wielkie drzewo. Ona i Michael stali sami w parku. Wiatr rozwiewał im włosy. To piękno, które widziała dziewczyna, napawało ją czymś... jakby wstydem.
- Czujesz? - zapytał Mike zamykając oczy i wsłuchując się w śpiew ptaków wskazał palcem na koronę drzewa. Na liście. Na nich wisiało gniazdo. A tam - pisklęta.
- Jejku... - wybełkotała. - To małe ptaszki? - słodko uniosł rękę w stronę nieba.
- Tak. Nikt tu nie przychodzi oprócz mnie... Wiesz? To zapomniane miejsce... - mówił MJ spoglądając czasem na radosną twarz Kim. Nie mógł uwierzyc, że ona tak cieszy się z tych małych rzeczy... Zupełnie tak jak on.
- Tak na prawdę, to ja opiekuję się to rodzinką... Żebys widziała ich w lato... Są niesamowici... Mają imiona. - dodał.
- Jakie? - zapytała nie odrywająz wzroku od śpiących zwierząt.
- Mama Shina, Tata Samy, a dzieci jeszcze nie mają... imion...
- A mogę... A mogę ja je nazwac? - spytała zakłopotana ale i uśmiechnięta od ucha to ucha.
Michael stał kilka kroków od niej w czerwonej kurteczce do bioder, w czarnym niechlujnym kucyku, który i tak dodawał mu jeszcze mnóstwo uroku. W ciemnych dżinsach i czarnych płaskich butach. Wpatrywał się w reakcję Any.
- Tak. - spokojnie przytaknął.
- Oh.. To wspaniale... A więc... Niech to będzie... Piotruś i Wendy! To będzie takie... wiem, że zatrzyma Ci pamięc o mnie na dłużej.. Prawda? - spojrzała na MJ'a, który ściskał pięsci, by tylko nie wybuchnąc płaczem. Znowu.
- Hehh... Ja i tak będę zawsze o Tobie pamiętał... Zawsze! - zaśmiał się i podbiegł do dziewczyny. Zerwał sięjeszcze silniejszy wiatr.
- Uuuaaaa.... Zaraz mnie przewróci! - odchyliła się i chwyciła ramienia Michaela. Ten ją objął.
- Dobrze więc. Chodźmy!
* * *
- Hmmm, mówiłeś Michael że... zabierzesz mnie w swoje ulubione miejca, prawda?
- Tak, mówiłem. - Michael siupnął na czarny fotel.
- A więc, gdzie to?
U Michaela w sypialni były pozgaszane wszystkie światła. Jedna lampka rozjaniała cały ten mrok.
- Chciałbym Cię zabrac do Afryki... Ale wiem, ze bedziesz zmęczona. A ja nie chcę Cię męczyc...
-Spojnie... Michael... Możemy. - położyła mu rękę na głowie.
- Nie... Daj spokój. Nalepszym miejscem na to będzie... Paryż lub... lub Warszawa.
- Paryż lub Warszawa? A czemu tam?
- Paryż.. - zaczął tłumaczyc. Kim podała mu gorącą herbatę. - Ponieważ jest to stolica sztuki... Według mnie... Najbardziej roamnyczne miejsce na ziemi...
- A Warszawa?
Chwila ciszy...
- Warszawa bo... tam leży moje serce. Nie wiem czemu, ale jak byłem tak w 80 roku, po kryjomu co prawda, ale byłem... to... Jest to bardzo zadumane miasto, w którym pełno jest życzliwości. Miejsce to, jest czarujące. Zwłasza wieczorami.
- Na prawdę? - szepnęła.
- Tak... A więc. Chcesz ta pojechac?
- Pewnie! Pojedźmy do Warszawy! O Paryżu tak wiele słyszę... A Polska się chowa nieco więc.... Chcę ją poznac. Ale muszę Ci zadeklarowac jedno... - zawachała się.
- Zamieniam się w słuch moja śliczna... - zawstydził się MJ.
- Przynajmiej na miesiąz przed... wracmy.
Michael się zaczerwienił. Nie chciał o tym rozmawaic. Na prawdę pokochał Kim. Wziął ją w objęcia. Pocałował lekko...
- Dobrze. - powiedział przez łzy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:58, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
O matko... Popłaczę się chyba... Piękne, cudowne... To arcydzieło... Nie no, aż brak mi słów... Boskie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:00, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
A tam.. Arcydzieło to na pewno nie jest. Nie mow tak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:01, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ale ja sie poplakalam po tym... Piekne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:06, 07 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Wybaczcie... dokończę opowiadnie w poniedziałek.. Wyjżdżam..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:24, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
W pociągu tak na prawdę nie było nikogo. Siedzieli oboje wpatrując się w okna. Mijali wielkie budynki, po czym przejeżdżali przez miasta i dostrzegali pejzarze pełne drzew, parków... To piękny widok.
- Spójrz. - zabrzmiał prawie kobiecy głos Michaela. Wymówił to z lekkim chichotem.
- Co jest? - Kim odwróciła wzrok ku rozradowanemu MJ'owi.
- No patrz.
Any zerknęła na ręce Michaela. Trzymał on małą karteczkę.
- Czytaj. - ponaglił.
- Dobrze... Tu siedzą ... - Kim otworzyła szeroko oczy w zadziwieniu. - Ale ludzie są dziwni. - uśmiechnęła się.
- I to leżało na tym siedzeniu, wiesz?
- Nom... Domyśliłam się.
Jakoś w tej chwili nie mieli sobie zbyt dużo do powiedzenia. Oboje myśleli, ze ich znajomośc będzie łatwiejsza... Ale tak nie było.
- A własnie Mike... Co z naszą wspólną piosenką?
- Na prawdę chcesz nadal ją śpiewac? - uradował się MJ.
- Tak! Pytasz się jeszcze?
- Dobrze! - krzyknął. - W Warszawie, już na miejscu znajdziemy jakies dobre studio i... zaśpiewamy!
- Świetnie... - pociąg nie zatrzymując się na żadnej stacji, pędził dalej. W pierwszej klasie były tylko dwie osoby.
* * *
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:52, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
- A teraz... A teraz wysiadamy. - zakomunikowała.
- Warszawa... Warszawa Gda... Gdańska. - próbował wymuwic Michael.
- Jesteś słodki. - na ich twarzach zagościły promienie słońca, które dopadły ich sylwetki, kiedy wysiadali z maszyny. Usłyszeli jak ludzie przechodzący obok nich krzyczą do siebie - to Kim Any! Szybko! Michael, Michael!!! - grupka przechodniów zbliżyła się do nich. Nareszcie ochroniarze obstawili parę. Oni szli dalej. Kiedy już szum się nieco uspokoił, MJ stanowczo stwierdził:
- Ich mowa jest jak szelest liści... Zauważyłaś?
- Tak... Piękna jest. Bardzo... inna. - z braku pomysłów w głowie Kim palneła coś czgo wcale nie chciała pwiedziec.
Byli bardzo zadowoleni z tej podróży... Już pierwszego dnia po zarezerwowaniu hotelu, bardzo pragnęli znaleźc się tym studiu. Mimo wielkiego wyboru, zdecydowali się na Dream Studio, w samym sercu miasta.
Weszli.
- Witamy.
- A dzień dobry. Witam tak wielkie sławy. Cieszę się, że będę mógł obserwowac waszą wielką pracę. Jestem Marek. Będę Wam asystował.
- Cześc Marek. - pomachali.
- Dobrze to zapraszam za konsoletę... Kto idzie ze mną?
- Ja zaśpewam pierwsza.
- Świetnie. Proszę.
Kim zamknęła się w pomieszczeniu obitym gąbką dla dobrej akustyki... Usiadła na krześle i przysónęła do siebie mikrofon.
"She's from a world
Of popcorn and candy
Pony rides for a dime
Little children laughing
I'm from a world
Of disapointments and confusions
But I want her to be mine
I started talking
She kept on walking
She disappeared into the crowd
I lost my heart
On the carousel
To a circus girl
Who left my heart in pieces
Lost my heart
On The carousel
To a circus girl
Who ran away"
Przerwała. Mężczyźni nie mogli uwierzyc w to, że Kim śpiewa na żywo lepiej niż na płycie. Za nic w świecie Mike nie zamieniłby tej chwili. Marek próbował zasłonic usta dłońmi z podziwu, ale nawet nie miał siły zrobic tego.
- Kontynułuj. Nagramy to. - powiedział.
- Dobrze. - rzekła.
Zaczęła.
"She's from a world
Of popcorn and candy
Pony rides for a dime
Little children laughing
I'm from a world
Of disapointments and confusions
But I want her to be mine
I started talking
She kept on walking
She disappeared into the crowd
I lost my heart
On the carousel
To a circus girl
Who left my heart in pieces
Lost my heart
On The carousel
To a circus girl
Who ran away.
I was the clown
And she was the dancer
We both knew it wouldn't work
But we took our chances
What I can't recall
Is if there was a girl at all
Or was it my imagination?
I still remember
All of those faces
And now all I have is memories.
I lost my heart
On the carousel
To a circus girl
Who left my heart in pieces
Lost my heart
On The carousel
To a circus girl
Who ran away.
Two different people
In love for an instant
To see that the circus came today
Sometimes I can hear her crying here
And I can hear her calling me.
Don't you know?
I lost my heart
On the carousel
To a circus girl
Who left my heart in pieces
Lost my heart
On The carousel
To a circus girl
Who ran away"
Zsónęła się z taboretu, przeszła do sali w której siedzieli panowie i ujęła się za Michaelem.
- Proszę teraz dopasowac mikrofon do jego emisji głosu. Wymyśl coś. - strzeliła w nigo swym powalającym uśmiechem.
MJ przetoczył się przez przejście, po czym ustał w miejscu. Rozpoczął swoim anieliskim głosem:
"I'm Gonna Make A Change,
For Once In My Life
It's Gonna Feel Real Good,
Gonna Make A Difference
Gonna Make It Right . . .
As I, Turn Up The Collar On My
Favourite Winter Coat
This Wind Is Blowin' My Mind
I See The Kids In The Street,
With Not Enough To Eat
Who Am I, To Be Blind?
Pretending Not To See
Their Needs
A Summer's Disregard,
A Broken Bottle Top
And A One Man's Soul
They Follow Each Other On
The Wind Ya' Know
'Cause They Got Nowhere
To Go
That's Why I Want You To
Know
I'm Starting With The Man In
The Mirror
I'm Asking Him To Change
His Ways
And No Message Could Have
Been Any Clearer
If You Wanna Make The World
A Better Place
(If You Wanna Make The
World A Better Place)
Take A Look At Yourself, And
Then Make A Change
(Take A Look At Yourself, And
Then Make A Change)
(Na Na Na, Na Na Na, Na Na,
Na Nah)
I've Been A Victim Of A Selfish
Kind Of Love
It's Time That I Realize
That There Are Some With No
Home, Not A Nickel To Loan
Could It Be Really Me,
Pretending That They're Not
Alone?
A Willow Deeply Scarred,
Somebody's Broken Heart
And A Washed-Out Dream
(Washed-Out Dream)
They Follow The Pattern Of
The Wind, Ya' See
Cause They Got No Place
To Be
That's Why I'm Starting With
Me
(Starting With Me!)
I'm Starting With The Man In
The Mirror
(Ooh!)
I'm Asking Him To Change
His Ways
(Ooh!)
And No Message Could Have
Been Any Clearer
If You Wanna Make The World
A Better Place
(If You Wanna Make The
World A Better Place)
Take A Look At Yourself And
Then Make A Change
(Take A Look At Yourself And
Then Make A Change)
I'm Starting With The Man In
The Mirror
(Ooh!)
I'm Asking Him To Change His
Ways
(Change His Ways-Ooh!)
And No Message Could've
Been Any Clearer
If You Wanna Make The World
A Better Place
(If You Wanna Make The
World A Better Place)
Take A Look At Yourself And
Then Make That . . .
(Take A Look At Yourself And
Then Make That . . .)
Change!
I'm Starting With The Man In
The Mirror,
(Man In The Mirror-Oh
Yeah!)
I'm Asking Him To Change
His Ways
(Better Change!)
No Message Could Have
Been Any Clearer
(If You Wanna Make The
World A Better Place)
(Take A Look At Yourself And
Then Make The Change)
(You Gotta Get It Right, While
You Got The Time)
('Cause When You Close Your
Heart)
You Can't Close Your . . .Your
Mind!
(Then You Close Your . . .
Mind!)
That Man, That Man, That
Man, That Man
With That Man In The Mirror
(Man In The Mirror, Oh Yeah!)
That Man, That Man, That Man
I'm Asking Him To Change
His Ways
(Better Change!)
You Know . . .That Man
No Message Could Have
Been Any Clearer
If You Wanna Make The World
A Better Place
(If You Wanna Make The
World A Better Place)
Take A Look At Yourself And
Then Make A Change
(Take A Look At Yourself And
Then Make A Change)
Hoo! Hoo! Hoo! Hoo! Hoo!
Na Na Na, Na Na Na, Na Na,
Na Nah
(Oh Yeah!)
Gonna Feel Real Good Now!
Yeah Yeah! Yeah Yeah!
Yeah Yeah!
Na Na Na, Na Na Na, Na Na,
Na Nah
(Ooooh . . .)
Oh No, No No . . .
I'm Gonna Make A Change
It's Gonna Feel Real Good!
Come On!
(Change . . .)
Just Lift Yourself
You Know
You've Got To Stop It.
Yourself!
(Yeah!-Make That Change!)
I've Got To Make That Change,
Today!
Hoo!
(Man In The Mirror)
You Got To
You Got To Not Let Yourself . . .
Brother . . .
Hoo!
(Yeah!-Make That Change!)
You Know-I've Got To Get
That Man, That Man . . .
(Man In The Mirror)
You've Got To
You've Got To Move! Come
On! Come On!
You Got To . . .
Stand Up! Stand Up!
Stand Up!
(Yeah-Make That Change)
Stand Up And Lift
Yourself, Now!
(Man In The Mirror)
Hoo! Hoo! Hoo!
Aaow!
(Yeah-Make That Change)
Gonna Make That Change . . .
Come On!
(Man In The Mirror)
You Know It!
You Know It!
You Know It!
You Know . . .
(Change . . .)
Make That Change"
- Przydałby się do tego chór. - powiedzieli po uważnym wysłuchaniu utworu zaproponowanego przez MJ'a.
- Dobrze. Ta Polska działa na mnie kojąco... wiecie? Mam mnóstwo pomysłów na hity! - wykrzyczał.
Kim podbiegła do niego.
- To było cudowne. Podzielimy się na zwrotki? - objęła go błagalnie. Michael położył na jej ramienu brodę i szepnął :
- Szantarz? Hehe...
Zajrzeli sobie w oczy.
- Nie... - odpowiedziała Any, po czym ich usta delikatnie się zetknęły... Gorąco przeszyło ich nawzajem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Billie Jean
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:09, 11 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Mmm, zaczyna się dziać... Te teksty piosenek są takie długie, że aż nie chce mi sie ich czytać xD
Czekam na CD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Michaelka111
Administrator
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:30, 16 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Po żmudnej i wyjątkowo cięzkiej pracy w studiu, postanowili, że razem przejdą się do szpotala... Z chorymi. Właśnie takimi jak Kim.
- Ale na pewno chcesz sobie znowu o tym przypominac? Nie życ tą chwilą, która jest Ci dana?
- Nie Michael. - wyszeptała przechadzając się ciemnymi uliczkami Warszawy. Była noc i nikt praktycznie szwędał się po parkach i alejach. 10 metrów za nimi i 10 metrów przed nimi szło dwóch wielkich ochroniarzy. Oni po środku objęci.
Po chwili na skrzyżowanie obok pałacu kultury zajechał czarny Mercedes Benz.
Młodzi wsiedli do niego i pojechali do najblizszego hospicjum dla chorych nieuleczalnie....
- Witaj... - rozległo się ciche powitanie... Mała dziewczynka leżąca na łóżeczku podniosła powieki. Blada... Bez włosów. Miała zaszkole oczy... Jakby za mgłą... Cierpiała na zanik szpiku kostnego... Nie mogła o dostac już od bardzo dawna, więc teraz byłiby już za późno ją ratowac... - to wynika z wypowiedzi pielęgniarek i lekarzy.
- Jakaś Ty słodka.... - uśmiechcnęły się do siebie promiennie...
- Jesteś... Kim? - zapytała.
- Tak. A to jest Michael... - cała sala zbiegła się do jednej małej istotki na posłanie.
- Aleee... - zdumiewały się dzieci.
Bardzo przyjemnie się im wszystkim żartowało... śmiali się do rozpuku... To był niezapomniany wieczór... Zobaczyc takie zadowolenie na twarzy kogoś kto jest przygotowany na... śmierc..
Tamtej nocy MJ dostrzegł coś jeszcze... Dostrzegł, że Any ma te same miłości co on.
Dzieci. Przyrodę. Miłośc pomiędzy nimi i... wiedział, że więcej jej do szczęscia nie potrzeba, jednak on po swojemu chciał urządzic następny dzien... Mianowicie...
6:00
- Michael... Wstawaj. - Kim obudziła MJ'a bardzo złym głosem.
- Jezu co się stało... - wyszedł z pod pościeli cały zdenerowany. Bał sie.
- Muszę wracac... Przykro mi. - krzątała się po pokoju szukając kolejnych ubran do spakowania.
- Ale co się stało? Co jest? - podniósł się.
- Po prostu muszę jechac... - gorączkowo rozglądała się po wnętrzu. Wtem zaczęła płakac. Ni stąd ni z owąd. Mike dziwnie się poczuł.. Jakby urażony... Od razu przycisnął Kim do ściany.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|